poniedziałek, 28 września 2009

MW 2009 okiem kibica

i po maratonie w Warszawie ... miałam okazję obeserwować bieg z perspektywy 33km gdzie staliśmy na punkcie odżywczym
dziwnie sie człowiek czuje jak nie biegnie ;-)

ale po kolei:
przede wszystkim gratulacje dla wszystkich znajomych którzy bieg ukończyli, szczególnie mocne dla debiutantów, i dla tych którym udało się życiówki poprawić :-)
ze znajomych twarzy:
pierwszy pojawił się Boguś Barewski - prowadził grupę na 3:00, ehhh on to ma kondycje i siły! potem - zgadnijcie kto?? mój fryzjer Maciek ;-) hehehe - debiutował rok temu, pamietam doskonale. jakiś czas za nim przemknął Krzysiek Różanka, udało się go aparatem uchwycić, zaraz za nim pojawił się Janek w naszych barwach BiegamBoLubię. Zrobiliśmy szybki masaż nóg (hihihi) i Janek ruszył dalej. Zaraz za nim pojawili się Arek i Bartek - gdyby nie Bartek bym ich nie wypatrzyła. Arek i Krzysiek byli po sztafecie dnia poprzedniego, a Bartek po setce na rowerze. ale nie oszczędzali się. Zaraz za nimi podjechal z Marysią Michał - Marysia urocza, usmiechnięta, zjadła bułeczkę, popiła i dalej na ostatnie km. Maciek pojawił się tuż za Michałem - miał ost dość poważną kontyzję nogi i jego start do końca stał pod znakiem zapytania. Potem Wojtek - w całkiem dobrej formie nas minął, a zaraz za nim Wiola. Wiola mnie wypatrzyła a nie ja ją ... wstyd! Ale ona po prostu przybiegła za szybko:-) Zaraz za Violą był Alien. Z małym kryzysem - chwilę potruchtaliśmy razem, i pobiegł dalej.
Biegła w dobrej formie jeszcze Kinga. Za nią na horyzoncie pojawili się Iza i Piotrek. Walczący z kryzysem, ale Razem. i tak dotrwali do końca! Brawa! Końcówkę stawki znajomych zamykała Ela. Usmiechnięta choć to byl 33km ... i do mety jeszcze ładny kawałek. Wszyscy oni dali radę! wielkie gratulacje!
Kilku osób nie udało mi się wypatrzeć niestety. szkoda. mea culpa. za dużo się działo.
Fotorelacja

Dzieciaki (Ula i Jerzyk) ładnie się wdrożyły w prace na pukcie - oczywiście trwała rywalizacja: od kogo biegacze wezmą więcej wody/gąbek ;)
szkoda tylko ze kibiców było tak mało ... mam nadzieje ze w innych miejscach było głośniej i weselej!
Widać było, że słońce mocno dawało, i nie pomagało zawodnikom.

sobota - sztafeta, ale nie tylko :-)

wracam myślami do soboty: naprawdę było przesympatycznie. Organizacja sprawna, dobra. Dużo ludzi. sympatyczni kibice. Jeszcze sympatycznijesi nasi prywatni fotoreporterzy i kibice (żeby nie powiedzieć jedyni na świecie w swojej klasie). Dużo znajomych biegaczy: choćby mocne ekipy biegowe z IBM (gratulacje chłopaki - rewelacyjne czasy i miejsca), dziewczyny z Kobiecego Teamu Biegowego, Gosia i Alien, Bogusia (wszystkich nie dam rady wymienic). ale przede wszystkim NAJŁADNIEJ POD SŁOŃCEM uśmiechające sie dziewczyny ze sztafety: BiegamBoLubię :-)

i do tego chciałabym nawiązać. Otóż WIELKA PROŚBA do dziewczyn oraz wszystkich naszych czytaczy i podglądaczy: o wskazanie Waszym zdaniem zdjęcia (zdjęć), które mogłoby w konkursie na najładniejszy uśmiech Ekidenowej imprezy - WYGRAĆ. Zdjęcia znajdują się w dwóch galeriach: odIlony i połączona galeria odKrzyszycha i Pawła. Czekamy jeszcze na zdjęcia od Agnieszki. Nagroda będzie :-)

tu chciałam złożyć specjalne podziękowania właśnie dla naszych paparatzi: tak się porozstawialiście na trasie, że niestety trzeba było się usmiechać non stop (chociaż szczególnie na końcówce do śmiechu już nie było wcale):
- Ilonka zrobiłas nie wiem ile km (a lekarz mówił zero wysiłku do wtorku ;-) ),
- Krzychu/Paweł dzięki Waszym zdjęciom widać, że biegamy w Wawie,
- Aga - wyrobimy Ci kartkę honorowego fotoreportera BiegamBoLubie :-)

Gratulacje dla Izy za debiut! Iza - starszylaś nas jakimś _ledwo_walking_ a wyszło RUNNING przez całe 5 km! Brawo!
Wszystkie spisałyśmy się na medal :-) A moze nawet na wino też? :)
Aga, Dorka, Edit, Iza, Kasia - dzięki wielkie za wspolna zabawę!
czekam na propozycje konkursowe :-)

niedziela, 27 września 2009

dziś w Warszawie maratońsko

Za dzisiejszych MARATOŃCZYKÓW trzymamy mocno kciuki, zwłaszcza że Janek biegnie w barwach klubowych :-)

sobota, 26 września 2009

o EKIDEN po EKIDEN :-)

Od czego by tu... Dzisiaj było tyle wrażeń, i jakich pozytywnych że w głowie lekki chaos!

Dopisało wszystko: począwszy od rewelacyjnej pogody, przez świetne miejscówki siedzące w cieniu blisko strefy zmian, i dalej przez kibiców którzy dopisali licznie, papparazzich rozsianych po trasie, aż wreszcie do świetnej damskiej drużyny: BiegającejBoLubiIMimo ŻeBoliToCzyTamtoIŻeTakNaprawdeToWcaleNieJestŁatwo!
Dorota i Aga - najdłuższe dystanse w zaplanowanym czasie, Karola - świeżo po maratonie (całym nie w kawałkach!), Iza - pierwszy raz, Kasia - na występach gościnnych w stolicy, Edit - już w największym upale i w dodatku sędziowie dodali jej ładnych kilka minut! Wszystko, IMO, złożyło się na wyjątkowy bieg. Jak dla mnie - bardzo miłe wydarzenie, świetny dzień, pełen miłych wrażeń.
Chociaż biegłam tylko 5km to zmęczyłam się okropnie, ta ostatnia nawrotka do Świętokrzyskiej była jakaś okropnie długa! Generalnie chyba wolę wolniej sobie pomykać ale ta 1/6 medalu warta była wysiłku :-) Szkoda tylko że wyniki nie pokryły się z prawdą bo sami widzieliśmy że za nami przybiegło jeszcze kilka drużyn... Well :-(
Dzięki, dziewczyny, że mogłam z Wami pobiec! Dzięki kibicom że tak licznie dopisali, i fotografom za fajne zdjecia (Karolina, podlinkuj plis)!
Było super!

piątek, 25 września 2009

Po Koronie

Ostanio Karolina zwróciła uwagę na punkt regulaminu Korony Maratonów Polskich mówiący, iż wymagane jest "ukończenie [...] maratonów w ciągu kolejnych dwóch lat kalendarzowych i przesłania stosownego...[...]".

W związku z tym, iż wydawało mi się, że na ukończenie ma się dwa lata od przebiegnięcia pierwszego maratonu to chciałem przebiec Cracovię w 2010, żeby zaliczyć całą piątkę. Jednak zgodnie z regulaminem w styczniu "kasują mi się" Wrocław, Warszawa i Poznań.

W związku z tym mam kilka komentarzy:
1. Kalendarz niektórych biegów w Polsce jest ustalany z małym wyprzedzeniem. Do dziś nie wiadomo kiedy odbędzie się Cracovia Maraton i Dębno w 2010.
2. Regulamin zmusza do przebiegnięcia przynajmniej dwóch maratonów na jesieni.
3. Skoro wymyślili taką Koronę, to organizatorzy biegów mogliby dogadać się co do terminów i nie organizować biegów tydzień po tygodniu (jak to miało miejsce w tym roku: Dębno - Kraków).

Ja na przykład po Dębnie złapałem jakąś infekcję gardła i leżałem 4 dni w łóżku, poza tym trochę bolał mnie staw skokowy przez tydzień, chyba z przeciążenia. Chociażby dwa tygodnie przerwy pozwoliłyby mi przetruchtać ten Kraków.

Podsumowując, moją winą jest to, że nie doczytałem regulaminu, ale moim zdaniem mógłby być on ciut lepszy.

W związku z tym porzucam tą Koronę i zaczynam kompletować inne:
Maraton na każdym z kontynentów
Każdy maraton z Wielkiej Piątki (chociaż nie ma jakiejś oficjalnej klasyfikacji)

Ponieważ w regulaminach nie ma ograniczeń czasowych to ustalam sobie termin 20 lat :-)

jest! jest! już jest!!!!

Ha! Znamy już datę najważniejszego biegu w sezonie 2010!!!

28. lutego 2010 - do zobaczenia w ... Wiązownej!

czwartek, 24 września 2009

a w sobotę ... sztafeta :-)

Sztafeta już za 2 dni. Troszkę nam się sprawy pokomplikowały: pochorowała się Ilona dość poważnie, i kobiecy skład zawisł na włosku. Dziś Iza zdecydowała się zastąpić Ilonę, tak więc idea kobiecej sztafety uratowana ;-) i biegniemy następująco: 10k Dorota, 10K Aga, 5K Karola, 5K Iza, 5k Kasia, 7,2K Edit.
Nie wiem jak przygotowania reszty teamu: ale od niedzieli leżę nogami do góry, odpoczywam i się regeneruje ;-)
przy okazji chciałam przypomnieć, że kategoria w której planujemy wygrać to: 'Najładniejszy uśmiech na mecie' :-).
Ciekawe jaki medal zaprojektowali w tym roku??

ps. Dużo zdroofka dla Ilony!! :-)

środa, 23 września 2009

małe, ale lepsze małe niż żadne

Obiecuje już więcej nie zanudzać Berlinem :P ... ot kilka lichej jakości fotek
z rękami w górze, i bez czapki na głowie zbliżam się nieuchronnie do mety :-)

Półmaraton Łowicz

A właściwie "XXVIII Łowicki Półmaraton Jesieni o Puchar Burmistrza Miasta Łowicza" :-)

Był to dość kameralny bieg rozgrywany na pięciu rundkach po ulicach Łowicza. Wystartowało bodajże ok 170 osób. Start honorowy odbywał się z nowopowstałego stadionu lekkoatletycznego, którego bieżnię pokonywało się po każdej rundzie i na finiszu.

Pierwszy raz biegłem "zasponsorowany". Marty brat ma sklep w Łowiczu więc biegłem w stosownej koszulce jako zawodnik klubu "Fachowiec Łowicz". Kibice też byli odpowiednio przygotowani, a ostatnią rundkę na stadionie pokonywałem... a zresztą będzie to widać na zdjęciach, jak je dostane (póki co mam małą ich część).

Chciałem pobiec w miarę równo, bez zrywów, bez zajezdni i tak też wyszło. Miałem czas 1:38:05 a poszczególne odcinki:
1 kółko: 15:40 (krótsze)
2 kółko: 19:23
3 kółko: 19:47
4 kółko: 21:01
5 kółko: 22:21

Bieganie na rundkach okazało się całkiem przyjemne. Po wybiegnięciu ze stadionu był punkt z wodą a moi kibice zadbali o banany :-) Zdublowało mnie tylko 5 osób (w tym jedna kobieta) ;-)

Medal był oryginalny: w kształcie pelikana. Też uzupełnię w zdjęciach.

Po biegu otrzymywało się ogromny pakiet żywieniowy. W jednej reklamówce były słoiki z keczupem, sosem, sałatką z pomidorów i dwa soczki a w drugiej krówki łowickie, mleczko do kawy, mleczko do kawy light, dwa marsy, ciasteczka, skarpetki i kilka innych rzeczy, których nie pamiętam. Sponsorzy nie żałowali. Plus oczywiście okolicznościowa koszulka.

Szkoda, że bieg nie był w ogóle rozpropagowany w Łowiczu i okolicach. Gdzieniegdzie wisiały tylko niezbyt czytelne plakaty. Szymon - szef fachowiec, który pracuje w Łowiczu dowiedział się o biegu ode mnie...

Załączam link do albumu ze zdjęciami, który jeszcze rozszerzę po weekendzie.

wtorek, 22 września 2009

jak by tu oddać ilość ludzi??

Tak żeby pokazać jak się biegło zachęcam do obejrzenia filmu: tu fragment z 35 km
Z boku jest menu i można wybrać inne fragmenty trasy, na których zostałam uchwycona ;) nie ma jeszcze z mety niestety. jak mnie ktoś wypatrzy i rozpozna - niech da znać ;-) znak rozponawczy - biała czapka z daszkiem ;-)
> jest filmik z finiszu :-) w celu łatwiejszej identyfikacji: biegnę kawałek za gościem z córka, a przed laską z kolorowymi balonami, tak z lewej strony. juz bez czapki na głowie :-)

a tu ogolny spot podsumowujacy impreze: Berlin 2009

poniedziałek, 21 września 2009

1szy raz :-)

Pamiętacie swój pierwszy raz i emocje z tym związane? bez względu czy ten pierwszy raz to pierwszy backflip, pierwszy skok z samolotu, pierwsza jazda na miescie motocyklem, pierwszy maraton, pierwszy ... no wiecie co ...;-) stan tuż przed i zaraz po wydają się podobne.
bo tuż przed ja ocieram sie głównie o strach przed nieznanym - ... wiadomo bo to TEN pierwszy raz; i taki lęk czy dam radę?, czy poprzeczka nie jest zbyt wysoko?, czy ryzyko będzie się opłacało?
emocje sprzeczne - cała ich burza; nadzieje, marzenia, lęki, bulgotanie w żołądku - gdzieś to wszystko się miesza.
rok temu nie marzyłam nawet o przebignięciu półmaratonu ... ale po Toruniu i Wiązownej pojawił się taki nieuzasadniony, nie wiadomo skąd - głód biegowy, i pomyślam: ciekawe czy bylabym w stanie kiedykolwiek przebiec maraton? taki prawdziwy maraton? pełne 42,197km? taki bieg niczym taniec z samą sobą ... Nim myśl przemknęla mi przez głowę już byłam zapisana (tak to u mnie bywa czasem - działam nim pomyślę:P)... wybór trochę irracjonalnie padł na Berlin: 20 września.
i tak naprawde dreszcz emocji zaczął się już wtedy, choć był mniej realny. Moj strach przed wyjazdem miał wyjatkowe wielkie oczy ... przyznaje sie... a potem to wszystko się po prostu wydarzyło.
weekend cały posklejał mi się tak że dni nie rozróżniam - wszystko jest jednym wielkim wspomniem...w sobotę rano jedziemy na bieg śniadaniowy - 6km trasę biegnie 12tys ludzi - na śniadanie. Finisz na stadionie olimpijskim - coś niesamowitego. Wtedy strach odpuszcza, ulatuje - czuję, że TO już się dzieje ... ale przede wszystkim polsko-francuskim(a momentami także hiszpanskim)teamem bawimy sie wyjątkowo dobrze. Czuć luz, zadowolonie, zero napięć czy pospiechu, pozytywne wibracje dookola ... czas płynie, zajadamy się pysznymi pastami jakie dla nas robił Szymon, ciągle na coś czekamy - ale nikomu to nie robi. Nawet śpi mi sie obie noce dobrze.
a potem już niedzielny poranek - dużo śmiechu; ustalanie z naszymi supporterami gdzie będą stać; metro pełne o 7mej rano maratończyków. Ruszymy w kierunku startu. szybko w tłumie się gubimy. Ilość ludzi - niewyobrażalna. 9:00 Pada strzał, bieg się zaczyna, 15 min później przekraczam linie startu ;-), ostatni zawodnicy przekraczają ją 28 min od wystrzału:P
Jest ciepło. zostaje sama ze sobą. na 42 km. na 4godz49 min. nie liczę km. nie patrzę na czas. biegnę powoli i myślę. w zasadzie nie wiem o czym :-) cóż w moim wieku problemy z pamięcią sa do wybaczenia. Miliony przemyśleń. na 25k stoją Madzia i Jacek - krótka wymiana zdań, kto i ile przede mną. Robi sie gorąco. i coraz rzadziej trasa prowadzi w cieniu. Staram się pić, ale tylko po 2-3 łyki. reszta wody idzie na głowę. Muszę ją chłodzić, żeby mi się nie przegrzała i czegoś głupiego nie wymyśliła. Myslenie zmienia się po 30tym km. Coraz więcej osób idzie, juz nie biegnie. na punktach robi się naprawdę tłoczno i ciężko się przebić. i czekam na 'ścianę'. Sama nie wiem na co czekam. Trochę się denerwuje. Mojam 33km - biorę pół żelu. Nie mam ochoty na więcej. Przede wszystkim nie dałabym rady go popić odpowiednią ilością wody. 35 km - dlugi odcinek w słońcu, tyle ludzi idzie, chwila słabości i przez głowe przemyka myśl: "jak dobrze byloby już nie musieć biec? może by tak na chwilę przejść do marszu?" ale przypominam sobie, ze to niczym kuszenie, i odganiam od siebie: "biegnij Maleńka" - myslę sobie "Dałaś radę, dasz jeszcze trochę." Próbuje zająć głowę czymś innym i wtedy uświadamiam sobie, że mega ciąży mi biust. hehehe. i juz jestem na 39km. wzrokiem szukam Magdy i Jacka - mieli być. I byli. ale sie nie wypatrzyliśmy.
i potem ten najtrudniejszy moment... zakręt, wychodzę okazuje się na ost prostą - w oddali jak pudełko zapałek Brama Branderburska. Uświadamiam sobie, że dam radę, że to zrobię. Patrzę na zegarek, i wiem że będzie poniżej 5godz. a może nawet się uda poniżej 4:50. To więcej niż mogłam sobie wymarzyć. Wzruszam sie tak mocno, ze oczy zachodzą mi łzami, serce zaczyna walić. zwalniam, łapie kilka głebokich oddechów. i biegnę. ściągam czapkę, uśmiech nie schodzi mi z twarzy (mam go do dziś). Pod Bramą uświadamiam sobię, że meta jest 200 m. dalej ;) jeszcze kawałek ...
Jestem na mecie! 4godz 49 min. Nic więcej sie nie liczy ... Wszystko sie zlewa. czas płynie jakby inaczej. tylko nogi ... jakby w koncu poczuly, ze sie troche napracowaly. Chodzę na "kowboja" ;-) boję sie usiąść (strach że nie wstanę potem). euforia, ból, radość, ból, łzy, ból ... :-) euforia, spełnienie ... jak po każdym pierwszym razie :-)
Wspólnie z tymi 42km stworzyliśmy zgraną parę. i nawet upał nam nie przeszkodził wytańczyć to, na co pracowaliśmy ost miesiącami biegania - nauczyłam się kroków :-) i polubiłam ten 'taniec' ...

z piwem w ręku spotykamy sie wszyscy w umówionym miejscu. Radość, dowcipy, gratulacje, zdjęcia. Odpalamy szampana. w ost sekundach wpadamy do pociągu - drzwiami i oknami. teraz troche statystyk i konkretów
biegliśmy składem:
_________czas 10K | half | 30K | 42,197
Szymon: 00:58:36 | 02:02:37 | 02:53:25 | 03:51:51 (życiówka!!!)
Thibaut: 00:58:36 | 02:02:37 | 02:53:24 | 03:54:32 (debiut)
Julien: 00:56:45 | 01:56:50 | 02:46:28 | 03:54:15 (debiut)
Arek: 01:02:08 | 02:08:39 | 03:04:33 | 04:20:16 (życiówka!!!)
Karola: 01:07:57 | 02:21:23 | 03:23:20 | 04:49:14 (debiut)
Szymon zdecydowanie najszybszy! Drugą połowę zrobił w 13 min szybciej niż pierwszą! Niezły jest??? gdzie on magazynuje tyle energii??? Szacun!
Czarnym koniem (le Cheval Noir) naszej ekipy okazał się Julien, który bez przygotowań startował. Ost dlugi bieg zrobił 2 lata temu ;-) kompletnie nie wiedział jak bedzie biegł i przybiegł poniżej 4 godzin :-) ma chłopak kondycję!
Polaków było duuużooo! Ze znajomych biegli jeszcze Ania Pojawa: 3:42 (życiówka!!!), Paweł Glowacki: 3:58 i Maciek Kowalski: 5:24. Gratulacje ode mnie dla wszystkich!

chciałabym podziękować jeszcze wszystkim, którzy "biegli" ze mną te 42 km wirtualnie! Bez Was bym nie dała rady! i nie raz o Was myslalam w czasie tych prawie 5ciu godzin. :-)

niedziela, 20 września 2009

Majorka

Jako miejsce obozu kondycyjnego, mającego na celu przygotowanie się do sezonu jesiennego wybrałem Majorkę ;-)
Przez 2 tygodnie udało się pobiegać 6 razy, średnio po 10 km. W tym 3 razy po plaży, z późniejszą odnową biologiczną w morzu.

Poza tym zacząłem a6w. Założyłem się z Arturem kto wymięknie wcześniej.

Zobaczymy jaki efekt dały przygotowania w niedzielę. Będę biegał połówkę w Łowiczu.

piątek, 18 września 2009

nasi w Berlinie! :)

Całej ekipie biegnącej w Berlinie zyczę duuuuuzo powera i powodzenia!!! Karol - za Ciebie będę trzymać podwójne kciuki, bo to Twój debiut i bez względu na to czy i jak dobiegniesz dla mnie i tak juz jesteś hero :) I pamiętaj - biegasz, bo lubisz! :)))

czwartek, 17 września 2009

Bieg Solidarności

Po namowach Kasi i Karoli chcę przybliżyć Wam IV Bieg Solidarności który odbył się 13 września w Jedliczach koło Grotnik pod Łodzią.
Bieg był poświęcony solidarności ludzi zdrowych z chorymi na schizofrenię i inne choroby psychiczne.
Cała impreza była zorganizowana w formie pikniku rodzinnego z różnymi atrakcjami dla dzieci ( dmuchane zamki, ślizgawki, wata cukrowa i popcorn ) i dorosłych z ciepłym posiłkiem którego nie próbowałem , ale Kasia mówi że zupka była niezła. Były również stoiska z wyrobami wykonywanymi przez chorych w ramach terapii: ręcznie malowane ikony, rękawice do gorących garnków, torebki ekologiczne wyszywane i malowane itp. Wszystko starannie wykonane, no i część prezentów na gwiazdkę mamy z głowy..... równocześnie wspomogliśmy finansowo chorych i ich opiekunów.
W ramach sportowych zajęć odbywał się bieg na 1500m, bieg z psami, biegi dla dzieci w różnych grupach wiekowych, turniej siatkówki, można było popróbować anglizowania w jeździe konnej, no i najważniejsze bieg na 10 km. Uczestniczyło w nim ponad 100 biegaczy, trasa co prawda nie posiadała atestu i nie było indywidualnego pomiaru czasu, ale wiodła malowniczymi lasami, po duktach leśnych nawet trzeba było pokonać małą kładką strumień. Charakterem bieg przypominał ten w Truskawie. Trasa była świetnie oznakowana co dawało możliwość kontrolowania czasu przy użyciu zwykłego stopera i nie było możliwości pobłądzenia co miało miejsce w Maratonie Łódzkim. Jedynym mankamentem trasy był brak punktu z wodą całe szczęście pogoda pozwalała na taki wysiłek. Za to po biegu dostaliśmy wodę, jeszcze ciepłe bułeczki z serem i fajne medale.
Co do wyników według mojego stopera pożyczonego od synka miałem 48 minut 32 sekundy, ale kolega Kasi Krzysiek dla którego był to inauguracyjny bieg miał 46 minut i do tego na metę wbiegł w iście sprinterskim stylu wyprzedzając na ostatnich metrach jeszcze dwie osoby. Jednym słowem musimy sobie pogratulować nowego ostrego zawodnika w grupie, przyda się na półmaraton wiecie gdzie..... .
Dokumentacje zdjęciową robiła tym razem Kasia http://picasaweb.google.pl/lh/sredir?uname=Kas.Pietrzak&target=ALBUM&id=5381063959191473057&authkey=Gv1sRgCIvQmvvSxovfSw&feat=email niestety fotki Igusia za bardzo nie nadają się do publikacji.
Przepraszam za przydługi tekst, następnym razem się poprawie.

środa, 16 września 2009

fakty i mity o bieganiu (za nonsopedia)

wrzucam do nas (tekst z nonsopedii) cobyśmy mogli się pośmiać i mięśnie brzucha tym samym poćwiczyć :)
- Zesraj się, a nie daj się!
Prawda.
- Bieganie mam we krwi!
Prawda. Amerykańscy naukowcy udowodnili, że krew w 2% składa się z biegania.
- Nie musisz wyglądać jak grecki bóg!
Nieprawda. Musisz.

- Na trening pogoda jest zawsze.
Prawda. Nie straszne gradobicia i tajfuny!

- Biegano już w starożytności.
Nieprawda. Bieganie wynaleziono w USA w 1906 roku. Wyjątkiem byli tylko Grecy.

- Biegać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Nieprawda. Biegać każdy może, trochę lepiej lub trochę chodzić.

poniedziałek, 14 września 2009

a w tą niedzielę we Wrocławiu ...

wprawdzie nikt z nas maratonu nie biegł, ale biegło kilka zaprzyjaźnionych osób.
Krzychu Szachna, który zalicza Koronę Maratonów Polskich zrobił życiówkę: 3h 50min (kolejny zawodnik, który maraton bieg szybciej niż ja dychę ;) ). Wiola szykowała się na spokojnie przetruchtanie w 5h, a skończyła 4h 29 min. i biegł jeszcze Bolek, który jak mi przesłał info po biegu to się prawie popłakałam ze smiechu bo coś mi to przypominało (pozowlę sobie zacytować-mam nadzieję, że mi głowy nie urwie za to): "Poniosłem spektakularną porażkę. Przesadziłem z tempem i na końcu mijali mnie nawet ci bez nóg i ci co biegli tyłem." czy Wam to czegoś nie przypomina??? hihihi oczywiście ta "porażka" to 4h 02min czyli czas, który dla mnie pewnie przez lata będzie nie do osiągnięcia.
Tak czy inaczej - gratulacje dla wszystkich: i tych zadowolonych i tych mniej ;) Sezon startów jesiennych w pełni. Za tydzień Berlin, potem Warszawa, a 2 tyg później Poznań.

aha - Tomek skrobnij jak w sobotę się biegało pliz

sobota, 12 września 2009

Budapeszt - może wreszcie spróbuję coś napisać :-)

Z poślizgiem, dużym :-)

Budapeszt został zdobyty! Prawie siedmiotysięcznym tłumem!
Było naprawdę świetnie, kolorowo. W sobotę odebrałam pakiet startowy (ha ha ha - zapakowany w foliówkę jak warzywniaka) i w niedzielę rano spotkaliśmy się juz z Balintem i Akosem ale nie wystartowaliśmy razem bo się pogubiliśmy w tym wielkim tłumie.
Akos to w ogóle dobiegł tak szybko ze nawet jego zapachu na mecie czuć nie było jak ja na nią wpadałam :-)

Trasa w ostatniej chwili została zmieniona ale i tak była bardzo piękna. Dla mnie wręcz nostalgiczna... Długie odcinki przy samym brzegu Dunaju, przez piękne aleje miejskie, przy Parlamencie. Na całej trasie wielu wielu kibiców, mocno dopingujących ("ojra!, ojra! djere djere!"), wyjątkowo pyszne banany ale nie było obiecanej czekolady na punktach. Balint mocno się na nią napalił a tu zonk. Ah długo by pisać i zachwalać - miasto jest po prostu piękne więc i bieg był piękny. Pogoda była idealna - słonecznie i dość rześko. Szkoda tylko ze np koszulkę trzeba było kupić i to za dość spore pieniądze. Ogólnie miałam wrażenie, ze Nike przezywa kryzys patrząc na pakiet startowy i finiszowy :-)

Tak czy owak, uwaga, podaję czasy:
  • Akos - 1:46:23 (niezły koleś, co?)
  • Balint - 2:06:53 (zachwycony!)
  • Kasia - 2:18:35 (życiówka!)
  • i Mikołaj (z którym nie udało nam się w końcu wspólnie wystartować i podrózować) - 1:53:12
Nie ma za duzo zdjęć ale te, które mam - załączam tu.
A na przyszły rok udało mi się juz namówić kolejnych Węgierskich znajomych - więc może i nasza polska frakcja liczniej się zaprezentuje? :-)

piątek, 4 września 2009

Budapeszt tuż tuż

Tym językowym wygibasem w tytule (oczywiście tylko dla obcokrajowców) pragnę przypomnieć o niedzielnym półmaratonie w Budapeszcie i zagrzać blogowiczów do dopingu bioracych udział, Kasi i Balinta.

Kasiu, jesteśmy z Tobą, dasz radę bratankom z Węgier, a i inne nacje Ci nie straszne.
Z dobrych wiadomości - podobno autokar z Wiązownej nie przeszedł przeglądu technicznego i ma zakaz opuszczania powiatu, wiec droga do zwycięstwa wolna.

A nasz przyjaciel Balint, no cóż masz jeszcze ważniejsze zadanie - Balint, don't care about results, take care of Kasia !!! :)))

WE CROSS OUR FINGERS FOR YOU BOTH !!!

Eltartás-unk ujjak keresztezett az Ön számára !!!
(to z translatera google wklejone żywcem, czy ktoś zna węgierski ? hi,hi)

czwartek, 3 września 2009

Grand Prix wawy po raz pierwszy ;-)

Udało się całkiem pokaźnym składem wystartować na wtorkowym Grand Prix Wawy, które jest rozgrywane od lat w lesie kabackim, na trasie o dystansie 9,88km.
Biegł Miki, Paweł, i ja. A znajomych biegli m.in.: Wiola, Ela, Gosia z Marcinem, bracia Chaberki, Paweł Lechu, ode mnie z fabryki:Krzychu i Maciek. Generalnie biegło sporo ludzi. Trasa sympatyczna, całość w lesie, nie po asfalcie. Początek śmieszny - bo ze względu na ograniczenia szerokościowe ścieżki ciężko bylo biec swoim tempem (wszyscy biegli jednym) i dość długo trwało rozciąganie się grupy. a potem to już jak zwykle ;-) niestety druga piątka nieco wolniej niż pierwsza:/ szkoda. choć wydawało mi się, że przyśpieszyłam :/na ost kilometrze udało mi się wykrzesać resztki sił i uciec panu, który próbował mnie przegonić. Nie udało mu się ;-) Ostatnie metry przebiegłam wspólnie z Wiolą i Jurkiem - szybcy ci pismejkerzy :) i dodają pałeru - trzeba przyznać - bo głubio nie próbować przyspieszać mając ich obok. Impreza warta polecenia! Dobra organizacja! A wyniki były na netcie już jak dotarlam do domu. Sympatyczne popołudnie, nie ma co :-)
Nasze wyniki:
Mikołaj: 42:32
Paweł: 49:58
Karola: 56:27
Dużo tez było kibiców (tych naszych prywatnych) - szkoda, że się nie skusili na bieganie ;-) może następnym razem!
Bardzo fajne zdjęcia z biegu są na maratonczyk.pl

środa, 2 września 2009

Tchibo i ubranka

Wczoraj , w ręce wpadła mi reklamówka na ubrania sportowe i biegowe w sklepach TCHIBO. W łódzkiej manufakturze już od 08-09-2009, w innych sklepach będzie ta akcja troche później , ale chętni powinni monitorować sytuacje.

wtorek, 1 września 2009

konkurs foto z katorżnika

Do czwartku trwa na maratonach polskich I etap konkursu na zdjęcia z V Biegu Katorżnika. Zachęcam do oddawania głosów ;-) bo jest tam jedno zdjęcie Mikołaja (niestety nie to moje ulubione jak wyprzedza na finiszu) ...
Ponieważ można oddać głosy aż na 5 zdjęć, to polecam też do oddanie głosów na zdjęcia znajomej Celi :-)