środa, 30 czerwca 2010

15 / 08 ossow - radzymin

Mozna sie zapisywac na półmaraton: Ossów Radzymin (rok temu byl Radzymin Ossow):
http://www.rokis.rpinfo.pl/index.php?sel_odd=CEN&page=2&syear=&spage=1&stype=4&id=98
polecam impreze i jesli bede wtedy w wawie to sie wybiore.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Bieg Ursynowa

Gdy rano wstałem i zjadłem śniadanie ;-) poczekałem jeszcze trochę (bo bieg był o 13:00), zjadłem drugie śniadanie i pojechałem na start Biegu Ursynowa.
Na starcie w sumie myślałem, że będzie więcej uczestników, niemniej okolice były raczej niebieskie. Bieg odbywał się na dystansie 5-ciu kilometrów.
Zacząłem, jak to ja, za szybko :-) Później między 2,5 a 3,5 kilometra trochę mnie przytkało i złapała kolka (dobra rada: nie jeść kanapek tuż przed wyjściem na bieg), ale na końcówce przyspieszyłem.
Podsumowując, bieg był zorganizowany dobrze a medale były bardzo ładne. Był to bardzo dobry bieg szczególnie dla rozpoczynających przygodę z bieganiem: w miarę krótka trasa, dobry dojazd metrem, limit 60-cio minutowy.

Tutaj kilka zdjęć. Będę sukcesywnie dodawał jak gdzieś znajdę.
Moje międzyczasy:
1 km - 3:41
2 km - 3:59
3 km - 4:15
4 km - 4:25
5 km - 4:03
Czas całkowity: 20:26
P.S. W wynikach figuruję jako Tomasz Dąbrowski, bo biegłem w jego pakiecie. Poprosił mnie, żebym nie zszedł poniżej 20 minut, żeby mu nie robić za dobrej życiówki. Bo tak to bym pobiegł szybciej ;-)

i po wiosennym wawrze

Bylo sympatycznie i kameralnie jak zwykle; błota i kałuż nie było (mimo że Janek sie ich obawiał). Wspólnie z Agnieszką i Zdzichem pobiegliśmy eSke. ze śmiesznostek zgubiliśmy sie jeden raz - zaraz po wbiegnięciu na wydmę (bo Michał zmienił trasę hihihi) - po za tym jakos wyjątkowo dużo krzaków wyrosło, szczególnie nad Mienią. na punkcie dodatkowo czekał na nas Jurek; i ciasteczka (wciągnęliśmy po babeczce). Paweł z Jankiem robili wspólny trening przed najbliższymi zawodami (juz za tydzien) też na eSce. Ze znajomych biegli jeszcze Michał Zalewski, który zaopiekował się na trasie triathlonistka Asią.
Kasia została oficjalnym fotoreporterem tej edycji biegu ;-) DZIEKUJEM
Y :) zdjęcia wkrótce :)
aha - obok fotopogląd jak nam szło w piątkowy wieczór pieczenie ciasteczek (ciasteczka?) na sobotni bieg :-)

sobota, 19 czerwca 2010

Gdzie sie zatrzymac w Kretowinach

Chwilowo rozwarzamy gdzie sie tu zatrzymac gdy dziewczyny beda meczyc 33km w Kretowinach wokol Boga ducha winnego jeziora. Nidzica, jakies 80km zamek krzyzacki, jest tez pensjonat Relaks w Kretowinach. Pewnie ten drugi bedzie opcja...
...ale na topie jest Pensjonat u Dzidka

czwartek, 17 czerwca 2010

Maraton Edynburski - zaległa relacja.

Dnia 23 maja odbył się, z moim udziałem, maraton w Edynburgu.
Pogoda przed biegiem była bardziej hiszpańska niż szkocka. Musieliśmy sobie kupić krótkie spodenki i sandały, bo wzięliśmy spodnie długie i nawet "gumaky".

Gdy rano wstałem i zjadłem śniadanie ;-) niebo było zachmurzone i nawet trochę kropił deszczyk. Pomyślałem, że idealna pogoda biegowa. I idealna była przez pierwszą godzinę. Później zrobił się upał.

Mi do pewnego momentu biegło się bardzo dobrze. Nawet nie zauważyłem, jak przebiegłem 10 kilometrów. Na półmetku czułem się niezmęczony, a na 30-tym kilometrze zastanawiałem się czy dam radę na końcówce przyspieszyć. Ale na 8-mym kilometrze mnie "postawiło". Po przerwie na napój poczułem, że nie mogę zacząć biec. Następne kilka kilometrów to był marsz przeplatany biegiem i negocjacje z własnym organizmem ;-) Zakończone sukcesem dopiero po ok. 3-4 kilometrach. Końcówkę już przebiegłem, ale po mecie nie miałem siły stać w kolejce do pamiątkowego zdjęcia. Mój dziesiąty maraton mój ukończyłem w czasie - 3:56.19.

Na szczęście do odbioru sprzętu szło się z 15 minut, więc w tym czasie doszedłem trochę do siebie. Mogłem usiąść bez obawy, że nie dam rady wstać ;-)

Organizacja biegu była bardzo dobra. Trasa na początku delikatnie z górki, ale od 10 kilometra cały czas w górę albo w dół. Niby wzniesienia niewielkie, ale trochę wchodziło w nogi. Uczestników było 23000, ale wliczając maratończyków, półmaratończyków i sztafetowców. Maraton ukończyło ok. 9500 zawodników. Kolejny raz biegłem w "brytyjskim" systemie pomiaru. Tylko 26 mil zamiast 42 kilometrów. Dopóki jest się wypoczętym to działa to dobrze na psychikę, ale w kryzysie nie pomaga, bo strasznie długo czeka się na kolejną tabliczkę z numerem ;)

Myślałem, że kolejne dni będą katorgą, ale skończyło się na pęcherzu na małym palcu od nogi prawej i niezbyt dużymi zakwasami (oj, schodów nie lubiłem). Najbardziej bolał kark i prawa ręka od opalenizny ;-)
Ale i tak miałem dobrze, bo jeden uczestnik umarł, a 185 straciło przytomność z upału. Chociaż z tym zgonem to trochę dziwna rzecz, bo gość miał zawał na pierwszej zmianie sztafety, a wtedy jeszcze było chłodno.

Trochę międzyczasów:
10 km - 50:34
Połówka - 1:49.50
30 km - 2:40.41

Tutaj kilka zdjęć.

Urodziny - kontynuacja


Wreszcie wykorzystałem urodzinowy prezent (kupon do popularnego sklepu dla biegaczy :-)!

Nabyłem buty startowo-terningowe Saucony Tangent 4. Okazją do przetestowania będzie sobotni Bieg Ursynowa.

Jeszcze raz chciałem serdecznie podziękować za Wasz wkład w rozwój mojej kariery biegowej :-)

środa, 16 czerwca 2010

Lisboa ...

mamy bilety na samolot i mamy hotel .... yuupppii :) dzięki Sylwii fundujemy sobie odrobinę komfortu i lądujemy w 5* sheratonie ;) a co ... już sie nie mogę doczekać - teraz już pozostaje tylko biegac, biegac i jeszcze biegac (hehehe - tylko:P)
może ktoś jeszcze sie skusi??
maratonować się planują: Ilona, Lila, Karola, Sylwia i Rafał
półmaratonować się będą: Beata i Kamila (obie będą debiutować na 21km)

wtorek, 8 czerwca 2010

znalezione w sieci

się nie biega to się poczytuje ...
"Na początku zawsze wybieram sobie wzniosłe cele, mając nadzieję, że dokonam czegoś wyjątkowego. Z czasem, gdy pogarsza mi się kondycja, cele się dewaluują i dochodzę do punktu, w którym właśnie teraz się znajduję - gdy mogę się modlić już jedynie o to, żeby nie zwymiotować na własne buty." - Ephraim Romesberg (Słowa wypowiedziane na sześćdziesiątej piątej mili wyścigu Badwater)

z tymi celami mam podobnie (stawiam wzniosłe - hehehe) tylko do 65 mili (ile to km???) to mi jeszcze daaaleeeko

poniedziałek, 7 czerwca 2010

2 tyg przerwy

Porównanie Ilony przygotowań do maratonu z mozolnym szydełkowaniem obrusu przemawiają do mnie bardzo... Wiem, że trening trwa długo ... i że, w którymś momencie staje się uciążliwy ... i że na wynik trzeba długo czekać (do grudnia). Stąd aby się zbyt szybko / łatwo nie zniechęcić planuje 2 tygodnie przerwy od biegania - coby na świeżości wejść w rytm 24tygodniowego treningu .... (jejq ... jak to wytrzymać do końca???)
na ten tydzień i następny planuję nieśmiało: basen, rolki, rower może (jak zakupię) ... czyli mentalne odpoczywanie od biegania :) a potem już szara treningowa codzienność .. w tym plan startów ułożony i skoordynowany pod Lizbonę. mniej spontaniczności biegowo-startowej niż na co dzień ... ale może tym razem się uda.
..

niedziela, 6 czerwca 2010

Lotnisko zostało... NIEzdobyte

Dziś z Tomkiem wreszcie podjęliśmy próbę zdobycia łódzkiego lotniska! Obiecywaliśmy sobie to już od dość dawna. Pogoda była piękna, i mieliśmy dużo zapału ale niestety przyroda zwyciężyła !

Udało nam się przebrnąć rączymi skokami przez jeden strumyk ale już nie pokonaliśmy mulastego podtopionego bagienka gdzieś w połowie dystansu. Zaszyliśmy się w szuwary w poszukiwaniu obejścia, potem wpadliśmy po kostki w wodę i wycofaliśmy z "barykady".

Nastepnym razem zrobimy przymiarkę do obiegania w drugim kiedrunku coby bagienko zobaczyć z drugiej strony i wreszcie zmierzyć dystans całej trasy. A trasa jest bardzo sympatyczna i urozmaicona. Trochę po asfalcie, trochę po lasku, polach, po owym bagienku.

Załaczam trasę biegu i zachęcam do towarzyszenia nam w kolejnym podejściu :-)

piątek, 4 czerwca 2010

Od szydełkowania do maratonu

Nigdy w życiu nie zrobiłam niczego konkretnego na szydełku ani nie przebiegłam maratonu. Wszystko przede mną, bo zabrałam się za oba tematy i nie sądziłam, że mają one ze sobą tyle wspólnego.
1.Wizja końca
Czasami tak mam, że podejmuję decyzje bez świadomości drogi, jaka mnie czeka... I tak było tym razem. Widziałam piękny obrus na stole własnoręcznie zrobiony, widziałam łzy szczęścia na mecie maratońskiego dystansu... Nie przyszło mi na myśl, że wizja końca nie zadzieje się sama, ot tak po prostu. W mojej głowie wizja natychmiast się dokonuje :) A tu trzeba dziergać te oczka a obrusu nie przybywa no i trzeba się nabiegać wcześniej, żeby przebiec ten maraton. Zrozumienie tego prostego faktu było bardzo skomplikowane. Pomogło mi w tym szydełkowanie .... A było to tak.

2.Zrozumienie zasad.
Brak świadomości drogi, jaka wiedzie do mety, przekłada się na brak zrozumienia istoty biegu maratońskiego. Sprytnie sobie wykoncypowałam, że zwiększę sobie dystans biegowy nie angażując się specjalnie. Tak jak robiłam to do tej pory – przybiegłam z zapasem sił na 10 km, to pobiegłam 15 km. Na finiszu 15 km czułam, że mogę jeszcze pobiec, no to w końcu pobiegłam półmaraton. Po 21 km miałam jeszcze całkiem sporo energii, to wymyśliłam sobie, że przebiegnę maraton. Nawet obwieściłam kilkakrotnie, że chcę przebiec ten maraton, ale nie zamierzam kombinować. Będę biegać tyle, ile biegam (czyli bardzo mało – w porywach do dwóch razy w tygodniu) i jakoś to będzie. Kilka osób delikatnie zwróciło mi uwagę, żebym pomyślała o jakimś planie treningowym. Słowa rozumiałam, sensu nie... Podobnie było z szydełkiem. Chcę zrobić obrus a umiem jedynie robić łańcuszek. Jako że wzięłam sprawy w swoje ręce zajrzałam na specjalistyczne www z nadzieją, że trafię na jakiś wirtualny kurs szydełkowania dla początkujących. Trafiłam, ba nawet uwierzyłam słowom, że szydełkowanie przedstawione jest w bardzo prosty sposób za pomocą rysunków tak, że nawet trafia do mężczyzn! Czytałam raz i drugi, oglądałam obrazki raz i drugi i ... nic nie rozumiałam :( Ale coś jednak zrozumiałam...
3.Człowiek wiele może
Niby banał, ale zrozumiałam, że mój obrus może mieć mój własny wzór, którego nigdzie indziej się nie spotka. No i rzeźbię sobie, wymyślam, kombinuję, uczę się metodą prób i błędów. Podobnie w bieganiu, biegam w swoim własnym stylu, w swoim własnym tempie, na tyle na ile starcza mi moich własnych sił.
4.Motywacja do pracy
Pierwsze zniechęcenie do szydełkowania przyszło już po pierwszym rzędzie – tyle dziergania a efektów nie widać. ok. 5 godzin szydełkowania i tylko 4 rzędy i bolące palce. Czynności stały się powtarzalne, przez to mało widowiskowe. Pewnie tak samo będzie podczas przygotowań do maratonu. Jak znam życie to nie raz :) Dlatego szydełkowanie stało się czymś więcej niż robieniem obrusu. Jest takim treningiem konsekwencji przed przygotowaniami do maratonu. I jak nie koncentruję się na tym, jak mi się nie chce, tylko patrzę na wolno przybywające rzędy, to naprawdę odczuwam radochę :))
5.Małymi kroczkami...
Dzięki szydełkowaniu zrozumiałam, jak długa droga przede mną... Oczko do oczka i widać pomału efekty :) Dlatego odpuszczam moje pierwotne założenie, że jakoś to będzie... Tylko zamierzam się przygotować do maratonu. Głównie po to, by sobie startem krzywdy nie zrobić i nie stracić przyjemności z biegania :) na razie jeszcze niewiele wiem na temat maratonu, ale przypominam sobie rozmowy, jakie odbyłam na ten temat i jeszcze raz przechodzę przez treści, którymi dzielili się ze mną bardziej doświadczeni. Tym razem ze zrozumieniem :)
Pewnie szybciej przebiegnę maraton niż zrobię ten obrus na szydełku. Cieszę się jednak i na jedno, i na drugie. Do 5 grudnia jeszcze mnóstwo czasu, ale coś czuję, że mój maraton już się zaczął :)