sobota, 31 października 2009

relacja internetowa on-line maratonu z Nowego Jorku na: UniversalSports rozpoczyna się o 15stej naszego czasu

NY - dzień przed

Mały raporcik.
Właśnie jestem w drodze na expo po pakiet startowy. Pogoda idealna - ok. 14 stopni, niebo zachmurzone, bez wiatru. Wieczorem ma kropić, ale na "runners' sunday" (jak to powiedzieli w TV) ma być ładnie.

NY jest świetny i muszę się hamować, żeby za dużo nie chodzić przed jutrem, bo chciałoby się pójść wszędzie. zostawię to sobie na "po biegu", o ile będę w stanie ;-)

Zostałem zakwalifikowany do grupy "Professional men" ;) w zwiazku z tym jutro o 6 rano odpływa prom, który zabierze mnie na Staten Island na start. Są więc zalety niezaaklimatyzowania, bo będzie latwiej wstać . Na wyspie śniadanie i rozgrzewka. Start o 9:40, czyli w Polsce 15:40.

Mój numer 9442.

czwartek, 29 października 2009

15 km w Bełchatowie - sprawdzian przed Mikołajami

Troszkę już informowałem o tym biegu pokazały się w końcu konkrety

http://www.pietnastka.belchatow.pl/

jest ciekawy ponieważ nie odbywał się przez 14 lat, możliwe że taka reaktywacja spowoduje duże starania organizatora aby był ciekawy i na wysokim poziomie.

Może ktoś będzie chętny...

Się udało!!! Yuuupppiii!


Wczoraj o godzinie 13:17 Agnieszka zdobyła Matterhorn (4478 m.) . teraz już bezpiecznie zeszli całą ekipą i regenerują się w Zermatt.
Wielkie GRATULACJE :-)

środa, 28 października 2009

Sherpa Rallye 2009


Jedni z Was biegaja inni zdobywaja wysokie szczyty - moze by polaczyc jedno z drugim???

propozycja dla szukajacych nowych wyzwan ;)

poniedziałek, 26 października 2009

Rzucam okiem i widzę, iż jak nigdy: nasza lista startowa chudziutka i skromniutka.
Już po tym można poznać, że to schyłek sezonu. Mimo wszystko pozycja numer jeden na liście to start Mikołaja już w najbliższą niedzielę w NY!!!

a zaraz potem w Biegu Niepodległości bierzemy udział naprawdę w imponującym składzie przyjaciół i znajomych (imponującym ilościowo i, że tak powiem, wiekowo)! Chyba w tym roku nie będzie miał nam kto robić zdjęć :-) BN to taki bieg kiedy faktycznie biega cała biegająca Warszawa, i nie tylko.

Tymczasem daje sobie jeszcze poleniuchować, to jest naprawdę miłe :-) i nie wiem czy znajdę siłę na powrót do takich np. długich wybiegań. Wracam poooowooooli do biegania ale na razie jest to powrót do truchtania tak ok. 40-50min. I jest mi z tym dobrze :-) o treningach jesienno-zimowych, i przygotowaniach do wiosennych startów na razie czytam ...

niedziela, 25 października 2009

nasi w Alpach szwajcarskich ...

Agnieszka dziś zaliczyła w ramach rozruchu i aklimatyzacji Breithorna (wierzchołek wschodni i zachodni) - 4165m npm.
Kolejką wjeżdzali na 3800m npm więc wysokość dawała się mocno we znaki.
Ekipa bardzo silna (podobno jest z nią 4 górskich cyborgów), ale nasza Aga nie odstaje! TAK 3MAĆ! :-)
Jutro ruszają na 3 dni, realizować główny cel wyprawy: wejście na Matterhorna.

sobota, 24 października 2009

(Mini)Maraton w Starej Miłosnej

Trasy w lesie MPK dają się we znaki ale COŚ w sobie mają. Nie wiem jeszcze co, chyba głównie magnez ;-) a w powietrzu nad leśnymi ścieżkami unosi się tam rozpylony w powietrzu hormon zapomnienia (coby nie pamiętać jak tam się cieżko biega) ;-) Dziś Maraton i Minimaraton w Starej Miłosnej. Biuro zawodów i meta w tym samym miejscu co na Wesołej Stówce. Impreza kameralana ale nie powiem - sporo było ludzi. W MiniMaratonie startowalo ok 70 a w maratonie troche mniej. Miły akcent jest taki, że wśród tej niewielkie grupki startujących, sporo znajomych.
Nasze sztafetowe eki
py: Wolność i Szybkość w okrojonych składach ale się pojawiły reperentowane przez Tomka, Piotrka i mnie. Na miejsce przyjechaliśmy wspólnie z Krzychem, którym tym startem kończył regeneracyjną przerwę po Poznaniu i jednocześnie rozpoczynał przygotowania pod Bejrut. Zaraz za nami pojawili się Gosia z Alienem, oraz Paweł i Henio. Paweł - tydzień po Harpaganie - miał tylko kibicować, ale zdecydował się na szybki marsz z kijkami. Organizatorki: Ania i Iza uwijały się, starając się dopilnować wszystkiego.
A organizacyja po prostu SUPER. Trasa przygotowana i oznaczona dobrze (choć Krzychowi zdarzyło się z niej zboczyć na końcówce i
o miasteczko zahaczyć), Wolontariuszy dużo na trasie; zaplecze sanitarne było; jedzonko, napoje - smaczne (Jurka nie mogłam odciągnąć od gorących kubków); i medali nie zabrakło, choć sporo osób zapisywało sie dopiero przed startem. Po doświadczeniach z Maniacką dychą człowiek zwraca uwagę na różne szczegóły - niestety.
Nawet pogoda dopisała - nie padało, było bezwietrznie praktycznie, w zasadzie ciepło. Trasa w lesie sympatyczna, sporo podbiegów, ale nie były wyjątkowo męczące; i trochę pływającego błota na ost prostej. Na tych trasach nie potrafię biegać szybko, ale lubię je. Po sztafecie i Szalonej Maryśce mam słabość, nawet jeśli nie udaje się biegać szybko.

Biegłam z Jurkiem - obiecaliśmy sobie, że biegniemy razem. Było kilka małych kryzysów (np.: "Mamo uszy mi zmarzły,nie biegnę dalej!") ale przebiegliśmy całość, większość za rękę (hihihi, co zrobić), nawet kilka osób wyprzedzić się udało. A na ostatnich metrach skubaniec dodał gazu, jak tylko błoto się skończyło i normalnie nie mogłam go dogonić, aż tętno podskoczyło mi do 200 ;-) na metę wpadłam chwilę za Jurkiem. Czekały na nas medale, pyszne ciacha, gorąca herbatka. Zdjęcia z medalami porobiliśmy, i trzeba było się zbierać do domu.
Maratończycy startowali 15 minut po nas i mieli do zrobienia 6 pętli. Ze znajomych biegł Jacek. Czołówka wyprzedziła nas na trasie. Kiedy odjeżdzaliśmy, ta właśnie czołówka (osoby z mniej więcej 1szej dziesiątki) kończyła 3cie okrążenie. Zdjęcia do obejrzenia: TU
Dodaje wyniki (Tomkowi i Piotrkowi niewiele zabrakło, żeby być w 1szej dziesiątce - 4 sekundy):
11 Tomek 00:32:40
12 Piotrek 00:32:42
31 Krzysiek 00:39:08
33 Alien 00:39:45
44 Gosia 00:42:41 K-10
48 Karola 00:48:03 K-12
49 Jurek 00:48:19
53 Henryk 00:50:46
55 Paweł 00:52:34

piątek, 23 października 2009

Walcząc z nudą

Długie (a czasem nawet krótsze) biegania często stają się dość monotonne. Nie zawsze jest ktoś z kim można pogawędzić a muzyka nie wystarcza. Ja przeważnie słucham sobie podkastów. W skrócie są to audycje, ale różniące się tym od radiowych, że można je sobie słuchać kiedy ma się czas i ochotę. No i oczywiście zatrzymywać, przewijać, itp. Istnieją podkasty na każdy temat, w tym także o bieganiu (chociaż takowych po polsku brak). Można także "zasubskrybować" i wtedy każdy nowy odcinek ściągnie nam się automatycznie.

Posiadacze iPodów, nowszych telefonów Nokii są w uprzywilejowanej sytuacji bo mają już oprogramowanie do ściągania i subskrybowania podkastów. Pozostali mogą skorzystać z jednego z wielu programów stworzonych w tym celu (np. dobry polski Polcaster).

Z podkastów biegowych mogę polecić: The Running Shoe. Autor w opowiada ja zaczęła się jego przygoda z bieganiem (od muzyka palącego 2 paczki papierosów dziennie do rekordu życiowego poniżej 3 godzin), o metodach treningowych (np. jak zmniejszając liczbę treningów tygodniowo poprawił rekordy życiowe na wszystkich dystansach), o diecie, itp. Niestety od lutego nie wyszedł żaden nowy odcinek, ale jest tam tego tyle, że wystarczy na długo.
Zacząłem słuchac też: Phedippidations. Tematyka ciekawa i bardzo zróżnicowana, ale podkast jest nagrywany podczas treningów (!) i męczę się jak tego słucham, więc przestałem :-)
Przesłuchałem też kilka odcinków Runners Roundtable Podcast. Jest to dyskusja kilku osób o różnych aspektach biegania.
Ogólnie jest z czego wybierać, chociaż ja nie ograniczam się do tematyki biegowej. Każdy na pewno znajdzie coś dla siebie (polskie, zagraniczne).

czwartek, 22 października 2009

biegam, bo lubię?

No cóz, nadal nie jestem tego w stu procentach pewna. Najbardziej w bieganiu lubię moment, kiedy bieg sie kończy :) czyli przekraczanie mety na zawodach czy wchodzenie do domu po skończonym treningu, no i oczywiście aspekt towarzyski biegania, o medalach nie wspominając:) Niemniej, pomimo braku spektakularnych wyników, nadal zamierzam biegać! :) Najświezsza przyczyna moich ostatnich treningów (a i owszem, były takie! może nieregularne, ale były:)) na zdjęciu po prawej (na kazdym z moich ostatnich biegów treningowych przed oczami mialam nie zadną metę, ale to spiczaste cudo:)). Jutro jadę na Matterhorna 4478 m n.p.m. i jak nie wejdę to znaczy, ze za mało biegałam (tylko zła pogoda moze być jeszcze usprawiedliwieniem) :)))

środa, 21 października 2009

oficjalne zdjecia

Dziś dostalam w koncu oficjane zdjęcia z Berlina, do obejrzenia na picassie.
Mocno się wzruszyłam oglądając - tym bardziej, że taką prezentacje z muzą zrobili dodatkowo... ciągle ... czasami jeszcze nie mogę uwierzyć, że to naprawdę zrobiłam. Dziwne.

Miłego oglądania
:-)

poniedziałek, 19 października 2009

Toruń półmaraton

Półmaraton św. Mikołaja będzie moim pierwszym razem na tym dystansie (poza treningami) i u mnie w domku narodził się następujący pomysł, aby pojechac do Torunia w sobotę od rana. Pozwoli nam to zobaczyc miasto pierników i Kopernika, dostarczyc węglowodanów z ciasta piernikowego zamiast makaronów, przenocowac i pobiec. Niezbyt drogi nocleg można zapewne znaleśc może tu http://www.hotelewtoruniu.pl/24,fort_iv-pensjonat

Może ktoś do nas dołączy może byc miło i ciekawie

niedziela, 18 października 2009

jesienne porządki

Robicie jesienne porządki? takie w szafach, po lecie? specyfika szaf nakazuje mi sezonowo przekładać rzeczy z niższych półek na wyższe, i odwrotnie. w zasięgu moich rąk znajdują się rzeczy, które do aktualnej pory roku pasują. Porządki dotknęły też ubrań biegowych tym razem. hehehe: trochę się ich nazbierało przez ten 1 sezon:-) aż mi się nie chciało wierzyć!
Tu może się pochwale, że ubrania sportowe (górsko-biegowe) zajmują 4 szulfady z 8 jakimi dysponuję ;-) Pozbyłam się tymczasem koszulek na ramiączka, odłożyłam szorty, i powyciągałam długie spodnie, polarki i bluzy. Muszę się jeszcze dokopać do rękawiczek biegowych.
Kusi mnie, żeby te rzeczy Tchibo biegowe podpatrzeć i może jakieś leginsy ciepłe nabyć. Tylko muszę sprawdzić gdzie w Wawie są do kupienia.
Podczas wtorkowego truchtania przeprosiłam się z czapką i żałowałam, że mam na sobie tylko 2 warstwy. Wczoraj biegałyśmy z Agnieszką po tarchomińskich lasach i nie powiem - łapki to mi zmarzły. Czasy biegania na lekko minęły do wiosny! Ale tym samym powitałam sezon biegania jesienno-zimowego. Czas szortów na kilka miesięcy minął.
Zwolnienie tempa po Poznaniu wprowadziło mnie w nastrój zadumy pod tytułem: i co dalej? Jakie cele sobie wytyczyć? jakie plany z nimi powiązać?
Na razie, chwilowo - jestem zmęczona ściganiem się. Mam średnią ochotę na startowanie - tak tu i teraz. Nawet z zaplanowanych startów rezygnuję. za to szukam w głowie pomysłu na siebie i bieganie w kontekście zimy, i przyszłego sezonu.
i mam 2 konkretne marzenia:
- zejść na połówce poniżej 2 godzin - zostało do urwania 4 minuty (liczę, że do Wiązownej będzie to osiągalne)
- zejść w maratonie poniżej 4 i pół godziny. Cel na dziś to Dębno w kwietniu. Nie wiem czy to jest realne - bo do urwania prawie 20 minut. Ale pomarzyć nikt mi nie zabroni! :-)
Jeszcze nie mam pomysłu co zrobić, żeby to osiągnąć. Wiem, że jakaś choćby zgrubna, moja własna, rozpiska treningowa, jest mi potrzebna - jako mobilizator. Na razie jeszcze odpoczywam, ale niedługo się zbiorę i rozpiszę sobie bieganie jesienne :)

A jak u reszty nastroje biegowo-jesienne? mam nadzieje, że wszelkie obniżenia nastrojów dzięki temu, że biegamy, będą nas omijać.

btw a propos tarchmińskich terenów to trzeba Janka podpytać gdzie on tam po lesie biega (bo keciłyśmy sie wczoraj w kółko przez godzinę)

btw 2 Tomek powinien byc już po biegu w Uniejowie - ciekawe jak mu poszło.

czwartek, 15 października 2009

ruszyly zapisy na BiegNiepodleglosci

jak w tytule: od dziś można się rejestrować na Bieg Niepodległości (11 listopada, godz 12:00). W tym roku będzie nowa trasa: Alejami Niepodległości do ul. Chałubińskiego, wiaduktem nad Alejami Jerozolimskimi do Al. Jana Pawła II. Skręt w prawo w ul. Anielewicza, do ul. Andersa, a następnie prawą stroną Marszałkowskiej do skrętu na wysokości Placu Konstytucji w ul. Koszykową, Koszykową do Alei Niepodległości, skręt w lewo i powrót do startu/mety.
Dobry nius dla niebiegaczy: bieg jest też dla ROLKARZY i NordicWalkerów. Może się ktoś skusi.
Dystans: 10 km, limit czasu 2 godziny. Medale oczywiście dla wszystkich na mecie :-) opłata 30 pln. ROk temu biegło ok 5000 osób. Zapisy TU

z mojego Uniejowa zostały nici :-(

Już sobie pobiegłam do tych gorących źródeł :-( Powoli wylizuję się z dwutygodniowego przeziębienia i psia krew jedyny bieg w październiku skreślam z kalendarza ...

Tomek, uratujesz nasz honor i będziesz biegł? Jeżeli tak to może udałoby mi się chociaż na kibicowanie pojechać na chwilę...

niedziela, 11 października 2009

i po X PM ...

To był ciężki bieg... To był wyjątkowo ciężki bieg. Mam wrażenie że wszystkie stawy jakie posiadam znienawidziły mnie dziś, w szczególności kolana. Nie mam pojęcia w jakim stanie będę jutro. Ale po kolei.
Zjechaliśmy etapami do Poznania w sobotę: ja z Dorotą, Krzychem i ich Kasią, Jacek z Madzią, Wiola z Dariuszem i Adamem. Jeszcze w sobotę udało się spotkac na poznańskiej starówce z Robertem, który debiutował, jego żoną oraz z Pawłem.
Wieczór u
Ewci minął nam na śmiechu, dowcipach, i podsłuchiwaniu jak Adam przegląda się noca w lustrze. Ale wyspać się udało.
Rano szybciutko się zebraliśmy i na start, w umówione miejsce. Tu spotkaliśmy sie jeszcze z Anią (B&B), oraz z Michałem i
Marysią (w wózku).
Pogoda - spisała się. Nie padało. Było zimno. Potem okazało się, że za zimno. Przynajmniej pod to w co się ubrałam. Trasa składała się z dwóch ok. 20 km pętli.
Ruszyliśmy z Jackiem razem, i tak trzymaliśmy się aż do 30 km. Nawzajem pilnowaliśmy tempa i tętna (Jacka) - przy czym jeśli chodzi o tempo to bardziej Jacek piln
ował mnie niż ja jego. To chyba największy pozytyw tego biegu!
Na 14 km czekała na nas Madzia z kuzynką. Potem na 20 km były Ewa i Dorota. Od Ewy wzięłam żele nowe, i zażyczyłam sobie błyszczyk (hihihi). Dorota przebiegła się z nami spory kawałek wzdłuż Malty. Kie
dy Jacek przyśpieszył, wolniutko: noga za nogą, biegłam dalej, ale jego plecy szybko zniknęły mi z oczu. Jedyne pocieszenie jakie miałam to fakt, że większość osób dookoła mnie już szła. I nie było problemem wymijanie ich nawet przy takim wolnym tuptaniu. nie przechodziłam już do marszu przy punktach. Czułam, iż skurcze czyhają na mnie i na moje łydki stąd wiedziałam intuicyjnie, że nie wolno mi przestać biec. Od 38 km fizyczny ból zaczęły mi sprawiać ramiączka koszulki, w której biegłam (nawet myślałam, że się poobcierałam i stąd ten ból, ale okazało się że nic mi sie stało, skóra idealnie gładka).
Siłą woli przebierałam nogami; panika, że skurcze sparaliżują nogi była ogromna; kolana krzyczały z bólu. Ostatnie metry lekko przyśpieszyłam. Więcej nie byłam w stanie wykrzesać. Na mecie - łzy w oczach - z radości - że już nie muszę biec dalej. Miałam naprawdę dosyć.
Krót
kie podsumowanie jak nam się biegło:

Brutto Netto ostatnie 197m
Krzychu 04:03:35 04:02:35 00:01:23
Adas 04:10:32 04:09:29 00:01:00
Darek 04:10:55 04:09:52 00:01:04
Viola 04:23:34 04:22:31 00:01:02
Jacek 04:44:52 04:42:40 00:01:03
Karola 04:49:58 04:47:46 00:01:10
Najszybszym finiszerem był Adaś. Życiówki poprawili: Viola, Darek, Adam, Ciacho i ja. Czas netto: 4:47:46. Poprawa w stosunku do Berlina o niecałe 2 minuty ale okupiana kilogramami bólu i nowych doświadczeń. Przy okazji: Robert w debiucie zrobił 4:28:51 - GRATULACJE! :-) Ze znajomych jeszcze: Ania (B&B) i Paweł Głowacki przybiegli poniżej 4 godzin, Michał z Marysią w wózku lepiej niż w Wawie, a Basia chwilkę za mną. Wszyscy spisali się medalowo!
Organiz
acja imprezy OK, choć od 30 km nie było już izotoników do picia, tylko woda. i kolejki do depozytów dluuuugieeee. Za długie. szczególnie po biegu. Ale za to dużo kibiców na trasie. i muza pozytywnie grzejąca do biegania! + w tym wszystkim nasi prywatni kibice: Ewa, Dorota, Madzia - dziewczyny wielkie dzięki że w taką zimnicę chciało się Wam na nas czekać (a na mnie najdłużej) - buźka wielka! a dla kobiet na mecie róże oprócz medali.
Ten maraton to już nie był taniec. A jeśli taniec to zdecydowanie nie walc. W zgodnie z powiedzeniem, dla mnie on rozpoczął się po 30 km. Przypominał mi różę własnie: piekny kwiat, zapach jedyny w swoim rodzaju, ale trzeba uważać na kolce, bo łatwo można się zranić.
Na tą chwilę, tu i teraz - mam potrzebę zrobienia sobie dłuższej przerwy jeśli chodzi o bieganie maratonów. Do czasu kiedy zacznę biegać szybciej. Zdecydowanie szybciej. A to mi zajmie trochę czasu :-)

sobota, 10 października 2009

jutro Poznan biega ...

a mnie zzera znowu stresik, na makaron juz patrzec nie moge. Czekamy z Ewcia na Viole, Darka i Adasia. Powinni zaraz byc w Poznaniu. i szybko spac.
Jutro umowilismy sie wieksza grupa o 9tej, na godzinke przed startem.
Mamy biec razem z Jackiem. Przynajmniej zaczac i wytrzymac tak ok 30km. Ciesze sie z tego. Ciesze sie bardzo. Mamy wprawdzie nie gadac (hihihi). Ale bedzie duzo razniej.
Ewa bedzie na nas czekac razem z Biskupem na 20 km, i potem na mecie. Madzia na 7, 14 i potem tez na mecie.
emocje przedstartowe mocno wyczerpuja - padam. byle do jutra. do 15stej :-) mam nadzieje !
Trzymajcie kciuki! Przydadza sie!

czwartek, 8 października 2009

Mikołaj - a jak przygotowania do NY?

... bo to już niedługo zupełnie!

jesienne starty po taniości

Na jesienne rozbieganie polecam ... Maraton i Minimaraton w Starej Miłosnej
Zauroczona (eliksirem zapomnienia chyba głównie;-) ) Wesołą Stówką planuje na koniec października poruszać się, na trudnych ścieżkach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, gdzie odbędzie się Maraton w Starej Miłośnie. Atmosfera piknikowo-rodzinna. Bieg zdecydowanie kameralny.
Start - 24 października o godz. 10.00. Zapisy - na stronie.
Miejsce: Warszawa-Wesoła, os. Stara Miłosna
Zgłoszenia: do 20 października 2009
Forma: bieg maratoński w terenie leśnym, na pętlach. Dodatkowo - bieg towarzyszący na dystansie 1 pętli (tzw. minimaraton). 1 pętla to ok. 7km. Ta jedna pętla mi pasuje :)
hehehe i tak jak znam życie, będę po niej zmasakrowana :-)
Mamy z Jurkiem już numery startowe 103 i 104 (numeracja na 7km rozpoczyna się od 101 ...) :-)

niedziela, 4 października 2009

przyłapałam się!

nieplanowanie! a jednak! przyłapałam się na poprawie wytrzymałości w półmaratonie!
tak wyszło, że dziś rano wsiadłam w auto i z Krzychem pojechaliśmy do Złotorii, pod Toruń, na połówkę. Miałam (w zasadzie mam dalej) dużo wątpliwości czy ten start w kontekście innych planowany
ch biegów w najbliższym czasie, nie spowoduje zbytniego przemęczenia organizmu. Ale finalnie się zdecydowałam. Po następnej niedzieli dam znać czy wątpliwości były słuszne ;-) oby nie ...
a sam bieg odbywa się co 2 lata - kameralny (startowały 83 osoby finalnie), ale dobrze zorganizowany :-) niczego nie zabrakło i osobom organizującym należą się duże brawa!
Medali nie zabrakło, jedzenia i picia - też nie :)
chciałam pobiec
lajtowo...spokojnie. w granicach Radzymina (2:11), lub może ciutkę wolniej nawet.
trasa biegu w 2/3 biegnąca lasem. Sporo podbiegów, trochę piachu (profil trasy widoczny ob
ok). Bieg mnie wykończył. Wystartowałam zbyt szybko. Ewidentnie. Każda kolejna piątka była delikatnie wolniejsza od poprzedniej, jedynie na ost km wykrzesałam odrobinę sił do przyspieszenia. czyli zero dobrego rozłożenia sił.
Ale co tam - idelanie ze strategicznego punktu widzenia nie było; patrząc po rezultatach: dla mnie re-we-la-cyj-nie. Czas na mecie 2:04:16. Karola ze Złotorii wyprzedziła tą z Tromso o ponad minutę :-) W
ynikiem zrobiłam sobie niespodziankę. Dodatkowo załapałam się na II miejsce w kat K30 (nie bylo kobiet zbyt dużo) i z pucharem wróciłam do domu.
Krzychu też wybiegł nową życiówkę wpadając na metę w 1godz41min :-) nieźle, co?

Dosłownie kilka fotek: TU

piątek, 2 października 2009

czarne chmury czyli jesien

we wtorek wyszłam sobie pobiegac. widzialam że juz najcieplej nie jest więc wyciagnęłam bluzę z długim rękawem. było przeraźliwie zimno!
jejq - pierwszy raz od bardzo dawna zmarzłam podczas biegania. i od razu zaczęłam myśleć jak to będzie zimą? i nie mogłam sobie przypomnieć jak to było poprzedniej zimy. a jak już sobie przypomniałam bieg dookola zoo to aż mnie dreszcze przeszły. niby mam gdzieś w głowie zaszyte, że przyjemniej się biega jak chłodniej niż jak cieplej.
nic to - trzeba wyciągnąć z szafy długie spodnie, dokopać się do rękawiczek, i starać się pamiętać jak to ciężko było biegać w upał ;-)

czwartek, 1 października 2009

Największa masówka w stolycy

Kto się wybiera na Biegnij Warszawo (poza Edit, Mikołajem, Jurkiem, Karolą, Ciachem, moze Gosia będzie też)?
Medale nietuzinkowe, trasa nie za długa (10km), i pogoda powinna byc dobra do biegania (chłoniej niż podczas Ekidenu, i bez opadów w odróżnieniu od biegania dookoła zoo). i koszulki w pakiecie całkiem całkiem:-)

Można by się spotkać jakoś przed startem na chwilkę i może po. Co Wy na to?? Tylko "po" to trzeba by się umówić w jakimś konkretnym miejscu bo ludzi będzie sporo, np pod ambasadą Hiszpanii. Będę z Jurkiem. Może Ulę się uda namówić na pokibicowanie
.