niedziela, 4 października 2009

przyłapałam się!

nieplanowanie! a jednak! przyłapałam się na poprawie wytrzymałości w półmaratonie!
tak wyszło, że dziś rano wsiadłam w auto i z Krzychem pojechaliśmy do Złotorii, pod Toruń, na połówkę. Miałam (w zasadzie mam dalej) dużo wątpliwości czy ten start w kontekście innych planowany
ch biegów w najbliższym czasie, nie spowoduje zbytniego przemęczenia organizmu. Ale finalnie się zdecydowałam. Po następnej niedzieli dam znać czy wątpliwości były słuszne ;-) oby nie ...
a sam bieg odbywa się co 2 lata - kameralny (startowały 83 osoby finalnie), ale dobrze zorganizowany :-) niczego nie zabrakło i osobom organizującym należą się duże brawa!
Medali nie zabrakło, jedzenia i picia - też nie :)
chciałam pobiec
lajtowo...spokojnie. w granicach Radzymina (2:11), lub może ciutkę wolniej nawet.
trasa biegu w 2/3 biegnąca lasem. Sporo podbiegów, trochę piachu (profil trasy widoczny ob
ok). Bieg mnie wykończył. Wystartowałam zbyt szybko. Ewidentnie. Każda kolejna piątka była delikatnie wolniejsza od poprzedniej, jedynie na ost km wykrzesałam odrobinę sił do przyspieszenia. czyli zero dobrego rozłożenia sił.
Ale co tam - idelanie ze strategicznego punktu widzenia nie było; patrząc po rezultatach: dla mnie re-we-la-cyj-nie. Czas na mecie 2:04:16. Karola ze Złotorii wyprzedziła tą z Tromso o ponad minutę :-) W
ynikiem zrobiłam sobie niespodziankę. Dodatkowo załapałam się na II miejsce w kat K30 (nie bylo kobiet zbyt dużo) i z pucharem wróciłam do domu.
Krzychu też wybiegł nową życiówkę wpadając na metę w 1godz41min :-) nieźle, co?

Dosłownie kilka fotek: TU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz