No cóz, nadal nie jestem tego w stu procentach pewna. Najbardziej w bieganiu lubię moment, kiedy bieg sie
kończy :) czyli przekraczanie mety na zawodach czy wchodzenie do domu po skończonym treningu, no i oczywiście aspekt towarzyski biegania, o medalach nie wspominając:) Niemniej, pomimo braku spektakularnych wyników, nadal zamierzam biegać! :) Najświezsza przyczyna moich ostatnich treningów (a i owszem, były takie! może nieregularne, ale były:)) na zdjęciu po prawej (na kazdym z moich ostatnich biegów treningowych przed oczami mialam nie zadną metę, ale to spiczaste cudo:)). Jutro jadę na Matterhorna 4478 m n.p.m. i jak nie wejdę to znaczy, ze za mało biegałam (tylko zła pogoda moze być jeszcze usprawiedliwieniem) :)))
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM8ZAFrSXCLk1CdXckK8NiYu1RCsp0hH9x4M2j14jKe2nCGnf03VAGaef_t9J6UZXR4zuc1pmYQhOm9azrGgtoQlUnJHZh2R-7CaV38iV7EJ44Mhs8BDe3XvYsa84YQOfcFYg2w2nO2RKy/s200/GoldenMatterhorn.jpg)
Aga! Co tam pogoda! (Pół)maratończyk się nie poddaje :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Dzięki Kasiu! Będę walczyć do upadłego (nie brać dosłownie!):)))
OdpowiedzUsuńAGA!!! nie wiem jak dam rade zniesc tydzien caly z zacisnietymi kciukami - ale nie widzę opcji innej!!! POWODZENIA!! Pokaz slązakom jak biegacze smigają w skale! i przywieź tysiące niezapomnianych wrażeń!
OdpowiedzUsuńGórka robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńChociaż bieganie to też ostatnio sport ekstremalny :-)