![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVKa79nh1UR-qFyY385FBMcJGgYFkMbBX_ZsmbZehIA9m6tjbceQAyqZdjZP6-5PgyBtvcnWGqLrzegxyDWX7bUJWKZMq71dqyTVtoCCGOhi2IXGajSpNvfWl8MGPl24OLjbaru9vUPvU/s320/IMG_0124.jpg)
W minioną sobotę odbył się III Bieg Piastowski. Bieg ten to półmaraton, start w Kruszwicy (obok wieży znanej z legendy o królu Popielu), a meta w Inowrocławiu. Jako, że meta biegu zlokalizowana była w moim rodzinnym mieście, a wpisowe to 0 zł, musiałem w końcu w nim wystartować ;).
Najpierw rano (jeszcze w Inowrocławiu) odebrałem numer i chip w biurze zawodów i udałem się do jednego z autobusów, który przewiózł nas na start. W tle słyszałem wystrzał z armaty (na zdjęciu w całej swojej krasie), jako znak rozpoczęcia imprezy (strzały były jeszcze dwa - na rozpoczęciu biegu w Kruszwicy i na zakończenie imprezy). Jak co roku strzelał mój ojciec, jako przedstawiciel jednego ze sponsorów, tylko nie wiem skąd oni wzięli tą armatę ;). W autobusie do Kruszwicy (jechaliśmy bardzo szybko, może kierowca też chciał pobiec ;)) uciąłem sobą krótką pogawędkę z innym biegaczem - opowiadał o mającym się niedługo odbyć biegu w Bydgoszczy po bardzo fajnych terenach (7,5 km), ale nazwy nie pamiętał, trzeba będzie sprawdzić co to za bieg.
Krótka rozgrzewka w Kruszwicy nad jeziorkiem, bardzo fajne widoczki, choć jak wiadomo pogoda w weekend fatalna - mieliśmy jednak szczęście przez całą imprezę nie spadła kropla deszczu. Godzina 10.00 wystrzał z armaty i wszyscy ruszyli (wystartowało około 420 osób, podobno nigdy nie było tylu ludzi, choć ja miałem numer 463 więc pewnie jeszcze więcej się zgłosiło). Trasa okazała się nie taka łatwa jak sądziłem - kilka dużych podbiegów, podmuchy wiatru, ale znów udało się pobić rekord (tym razem tylko o minutę ;))- 1:43:05. Na mecie każdy dostał medal z sentencją "Vincit qui se vincit" - sami sprawdźcie co to znaczy ;), koszulkę, dodatkowo było picie i jedzenie (woda, banany, czekolada, parówki, bułki). Na mecie czekała na mnie też matka z charcikami włoskimi ("tylko" dwoma zważywszy że w hodowli ponad 10).
Biegli też Darek z Krzyśkiem (Wiola została w Wawie), ale jakoś nie mogłem ich znaleźć ani na starcie, ani na mecie. Niestety był jeden zgrzyt organizacyjny - na punktach z wodą (co 5 km) były tylko dwie osoby i nie nadążały z rozlewaniem, trzeba było trochę czekać.
Generalnie bardzo polecam imprezę, może warto zaklepać sobie ją w przyszłorocznym kalendarzu biegowym :).
PS Po raz pierwszy biegłem z Forerunnerem 305 - na mecie pokazał, że przebiegłem ledwie 16 km.