sobota, 8 maja 2010

SILESIA MARATHON 2010

No dobrze, póki co, to krótka relacja po debiucie:
Jak dla mnie to wyjazd był udany. W końcu to mój debiut w maratonie! Połówkę biegłem razem z Natalią, czyli robiłem za zająca. Niestety Natalia też miała problemy żołądkowe więc nie udało się osiągnąć zamierzonego czasu. Ale i tak mimo problemów zrobiła życiówkę! A ja pobiegłem dalej. Niestety chyba za bardzo chciałem nadrobić "stracony" czas i następne 14 kilometrów goniłem zbyt szybko. Chyba przed 30 kilometrem miałem okazję poznać łoza i po wymianie uścisków dłoni pogalopowałem dalej. Kryzys przyszedł ok. 7-6 km przed metą. Było ciężko ale udało mi się złapać drugi oddech i na ostatnie 2 km włączyłem szósty bieg i długi finisz wyszedł mi całkiem nieźle. NIE PADŁEM NA MECIE! Schody...kto to cholerstwo wymyślił!? Udało mi się doczłapać do depozytu, potem masaż, żurek, piwko i do wozu. Natalia dowiozła nas szczęśliwie do domu. Wystarczy. Dobranoc.
Będzie więcej. A może uda mi się namówić Natalię do opisania swoich przeżyć z trasy półmaratonu :-)
Na razie szykujemy się na kolejny w Dąbrowie Górniczej.

4 komentarze:

  1. debiut debiutem,ale czasem to mogles sie pochwalic, co???
    raz jeszcze usciski i gratulacje! i jak to mówią maraton ma 12 km zaczyna się dopiero po 30stym ...
    raz jeszcze polecam filmik (a propos tekstu o schodach): http://www.youtube.com/watch?v=m-hCuYjvw2I
    zawsze zalewam sie łzami ze śmiechu jak oglądam - i dopóki nie pobieglam poznania nie sądziłam że faktycznie można sie tak czuc, hihihi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jarek i Natalia - gratuluję ukończenia biegu (biegów :-)).
    Trudna była trasa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie było łatwo. Strasznie pofałdowany teren. Raz pod górkę a raz z górki. Trudno było utrzymać równe tempo. Ciągłe zwalnianie na podbiegach i przyspieszanie na zbiegach daje popalić. Co prawda to nie to samo co wokół Ślęży, ale tych falowań było znacznie więcej.
    Ale warto było: świetna organizacja i super koszulka techniczna w pakiecie, nie mówiąc o medalu! Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Karola, co tam czas, najważniejsza jest walka z własnymi słabościami. I prawdą jest, że w biegu maratońskim najważniejsza jest głowa!
    A filmik jest super. Musiałem nieźle zaciskać zęby, żeby nie chodzić tak jak jego bohaterowie. Ale warto było. Ta radość na mecie: tego nie da się kupić! :)))

    OdpowiedzUsuń