niedziela, 16 maja 2010
Mój pierwszy krótszy Kierat
W tym roku przeszłam tylko 23km, czyli zakończyłam swój marsz na trzecim punkcie. A objawy mam jak po 80km. Mój operowany staw skokowy nawet nie spuchł w stabilizatorze i wysokim bucie górskim, ale zabrakło mi kondycji ...i mięśni. Jest mi oczywiście bardzo przykro z mojego wyniku i nawet na trzecim punkcie uroniłam łezkę żalu, ale cały czas sobie powtarzam, że w końcu dwa tygodnie temu odstawiłam kule :) Gratulacje dla całej ekipy, która walczyła!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dorka ... Ty bez kondycji, dopiero od 2 tyg bez kul, i mijasz mnie wbiegając na podejsciu na którym mi siada serce z wysiłku ...
OdpowiedzUsuńJestes wielka Kobieto!
bylo SUPER :) a wspolne oczekiwanie na chlopakow przy herbacie z rumem - bezcenne ;)
Tak, to było bezcenne :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie zadzwoniłam jak obiecałam, ale natychmiast zajęłam się szykowaniem nagrody (pocieszenia) dla siebie: pizzy :))
PS. Zadzwonię jutro.
Gratulacje Doroto za te 23 km.
OdpowiedzUsuńTo przede wszystkim TY walczyłaś na tym Kieracie.
No i dzięki temu startowi powiększyłaś przewagę nad największymi konkurentkami: Klapkową i Horową.
A Ania też chyba nie ukończyła setki.