poniedziałek, 22 lutego 2010

weekend biegowy był mimo słabej aury... momentami biegowo-marszowy, a nawet spacerowy ;-)
sobotę na kabatach bardziej niż sportowo było towarzysko. duuuużo znajomych twarzy. i to był chyba najmilszy akcent biegania po kabatach. start miał być na dziko... w końcu Krzychu nas (Arka i mnie) spacyfikował i sie zarejestrowalismy. Ale Zdzichu przynajmniej na dziko pobiegł - uratował 'honor' ekipy :P na mete wpadlismy z Arkiem po 64 minutach (dobrze ze biegliśmy razem - to czas zdecydowanie szybciej i milej płynął), Zdzich był jakies 2 minuty przed nami. wąsko, ślisko, mało komfortowo. gdzie jest wiosna? i kiedy przyjdzie na dobre? ;-)
finalnie u mnie start ten zaowocował lekkim (albo i nie lekkim) strachem przed Wiązowna. Pocieszam się tym, że będzie nas sporo. i zawsze raźniej w grupie. i mam nadzieję, że medale będą ładne i że ich nie zabraknie na mecie ;-)
i czekam na relację Edit jak było w niedzielę na Targówku.

1 komentarz:

  1. są zdjęcia z Kabat: http://www.wasylfoto.pl/gallery/00017/11.php

    OdpowiedzUsuń