piątek, 22 maja 2009

A to się właśnie tak zaczęło :)

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie :) trochę czasu minęło, zanim zaczęłam skrobać tutaj pierwsze słowa, no ale ... nie o przygodach początkującej quasi bloggerki mamy pisać- tylko o bieganiu:) i jeśli o bieganie chodzi. Zacznijmy od ludzi. Część z Was miałam już przyjemność osobiście poznać. Choć wprowadzałam nowe standardy biegowe, które znacznie zmieniały moją percepcję (dla niewtajemniczonych - precyzyjne, dopracowane ruchy posuwiste nosem po ziemi), to pamiętam Was doskonale. I wiem, że jeszcze duża dawka przyjemności przede mną - już się nie mogę doczekać, kiedy poznam pozostałe zgromadzone tu towarzystwo biegowe :) Póki co zamierzam się pojawiać na ambitnych biegach typu Bieg Truskawki czy "ona czy on" (a to już było), ale mam nadzieję, że w miłości do biegania liczy się po prostu bieganie :)
No ja nie mogę powiedzieć, że bieganie kocham. Jak biegam to nie mówię językiem szekspira, że jest nice...sympatyczniej :) ale, jak to wyczytałam na jakiś plecach biegacza tudzież biegaczki - jeden bieg tysiące powodów. a brak konkretnego powodu też może być powodem. No bo nie powiem przecież, że biegam po to, by wreszcie wbiec na moje piąte piętro bez zadyszki :)
Tutaj na blogu wygospodaruję dla siebie jakąś przestrzeń, w której będzie o różnych wariacjach biegowych. No i pierwsze spostrzeżenia mam i się z Wami podzielę . Białoszewski kiedyś się zastanawiał, czy jego części ciała żyją zupełnie osobno.... A ja mam nawet namacalny dowód, że tak jest. Kiedy robię sobie kółeczko na Polach Mokotowskim i przed oczami mymi wyłania się blok, w którym mieszkam, nogi same niosą mnie do klatki nr 22, kiedy głowa zostaje na Polach i dalej biega, oj i to jak biega... A propos Pól - nie polecam biegania samemu na Polach o północy. Wczoraj nie potrzebowałam nawet jednego kółeczka, żeby zdezerterować. Na widok kilkuosobowych niezidentyfikowanych głośno mówiących grup po prostu wyciągnęłam skakankę i zaczęłam skakać. Założyłam, że przed potencjalnymi napastnikami i tak nie ucieknę a skakanki może się sami przestraszą :) na razie uciekam do pracy :)
ps. 1 Trzymam kciuki za tą masakrę 100 km!!!!!!!!!!!!

4 komentarze:

  1. Ilona, nasz wspólny największy problem biegowy obecnie jest następujący: to w co się ubrać na bieg Truskawki :-)) hihihi
    Poprosiłam Kasię, aby w Konstantynowskim lumpeksie rozejrzała się za jakimiś śmiesznymi kapeluszami. Gdyby trafiły sie takie strojne - mogłoby to być fajne urozmaicenie naszych kreacji :-) tych niewymyślonych jeszcze kreacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ilona, znam tu parę takich, co też mówiły, że biegania nie lubią, a teraz są już po jakichś półmaratonach i innych startach :) Widzę, że macki tej "sekty" już i Ciebie omotały :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. zaraz tam sekty ... uwierzę że to sekta jak Artur i Maciek zaczną z nami w zawodach stratować :P

    OdpowiedzUsuń
  4. wcinam właśnie truskawki, ale jakoś nie działają na mnie inspirująco ;) pomyślę nad czymś fajnym i zabawnym :) póki co idę się weekendować :) Wam również miłego weekendu

    OdpowiedzUsuń