niedziela, 31 maja 2009

Moje najdłuższe 10 km, czyli o własnych granicach możliwości :)))

Powiem Wam szczerze, ze gdybym wiedziała, ze będzie mi się tak trudno biegać - to zamiast wcinać tony truskawek może wzięłabym się za jakiś trening :))) Tak na poważnie (dla odmiany) to jest mi tak trochę refleksyjnie. A zaczęło się to jakoś kilka godzin temu w trakcie kryzysu między 5 a 6 kilometrem, kiedy to zaczęłam tworzyć testament, bo myślałam, ze właśnie mijają moje ostatnie minuty :) I tam w lesie film retrospektywny mi się zaczął, ale spokojnie.... tu nie będzie spowiedzi powszechnej :) Kapka ekshibicjonizmu jednak będzie - oczywiście w temacie biegania:) Przyznam się, ze doznałam dziś jakiegoś olśnienia i na bieganie spojrzałam z innej perspektywy. Do tej pory miałam podejście mocno z przymrużeniem oka. A dziś zobaczyłam dużą wartość w tej aktywności - mianowicie pokonywanie własnych słabości i przesuwanie granicy własnych możliwości. Niby to było prawda z cyklu oczywistych, ale do mnie osobiście dziś dotarła :) Mimo iż drugą połowę dziesiątki częściej szłam niż biegłam, to dzisiejszy bieg bardzo mnie zmotywował do ciągu dalszego. Zalezy mi tylko na tym, żeby znaleźć złoty środek między rolą pobłażliwej mamy, takiej co to mówi: "o dzieciątko ma zadyszkę, niech dzieciątko sobie odpocznie (moja dzisiejsza postawa) a tyranem, co z batem sam nad sobą ślęczy i pogania - wbrew wszystkiemu. Chciałabym się mądrze motywować i słusznie odbierać informacje od własnego organizmu -zeby stopniowo poszerzać te wspomniane już granice możliwości. Z Waszą pomocą na pewno wiele się w tym temacie nauczę :) Reasumując, moje plany biegowe na tu i teraz - następny bieg na 10 przebiec z uśmiechem na twarzy (czas nie jest dla mnie wazny, ważne żeby przebiec). A z czasem to zamierzam sie mierzyć na 5 :) tak już na poważnie zastanawiam sie jak rozciągnać tydzień, żeby jakoś wcisnąć bieganie przygotowujące do sztafety. No ale chcieć to móc, więc coś wymyślę :) Reasumując po raz drugi, dziś po raz pierwszy zobaczyłam, ze bieganie jest jednak dla mnie ( w takiej wersji trochę Ilonowej - a jednak ;p). Zapewne ma na to wpływ niesamowita atmosfera dzisiejszego biegu, mój pierwszy w zyciu medal i pierwszy w zyciu numer startowy :) za tą super atmosferę, za te koszulki, opaski a przede wszystkim Wasze towarzystwo bardzo dziękuję. Było super :) ps. zaczynam czytać Wasze wpisy tak pod kątem dydaktycznym :)

5 komentarzy:

  1. Moge powiedzieć tylko tyle: Kurczę, wygladaliście super - pomysłowo i apetycznie, Kurczę, atmosfera była na pewno świetna, Kurczę, dlaczego mnie tam nie było. Żałuję, że nie mogłam dołączyć i cieszę się z nowej biegowej maniaczki. Ilona, nawet się nie obejrzysz jak dzień Ci się rozciągnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. i się zrobiło refleksyjnie po dzisiejszych truskawkach ... to też w bieganiu lubię - że daje człowiekowi czas na pomyślenie o życiu, sobie - pomyslenie inne niz na codzien.

    a "dydaktycznie" to tylko zaproponuję: jutro (pon) 21:00 biegamy (będzie Aga i Edzia). W planie bardzo wolne 12 km. Zbiórka na Bobrowieckiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe chciałam też dziś pobiegać, ale nie na odleglość, ale na czas i zobaczyć, ile dam radę pobiec szybciej. Bo Karola jestem pewna, że 20 minut, o których mówiłaś, od razu nie damy rady :( Więc jutro zamelduję, ile minut dałam rady pobiec szybciej i się zastanowimy, co by tu dla mnie wymyślić w ramach polepszania tego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak tak - zaraz zamelduję :) porobiłam te tlenówki :)

    OdpowiedzUsuń