Dojechaliśmy na miejsce dość wcześnie, udało się nam nawet zjeść obiad i zdążyć na odprawę techniczną. Po posmarowaniu magiczną maścią (Sudocrem) wszelkich wrażliwych na obtarcia miejsc i spakowaniu się stanęliśmy na starcie.
Początek nie był szybki, aczkolwiek o mały włos a byśmy poszli za sporą grupką na "skróty" do PK1, tak to jest gdy się idzie za kimś. Od PK1 powoli wyprzedzaliśmy tych, dla których podejścia nie są mocną stroną, czarne chmury były coraz bliżej aż deszcz dopadł nas na grani Łopienia. Po założeniu pałatek nie wiadomo było, kto jest to ale w miarę szybko odnaleźliśmy się, tuż przed PK2 mała zmyłka i szybki powrót na właściwą trasę (która lekko uciekała w prawo mniej oczywistą ścieżką).
Zejście na dół za PK2 już dla większości odbyło się w świetle czołówek. W PK3 zrzucenie pałatek i przebranie w cieplejsze ciuchy. Droga do PK4 w połowie po starych torach kolejowych (podobno trzeba było uważać na pociąg ... chyba jednak widmo, nie wiem kiedy ostatni raz tędy coś jechało (po badaniach znalazłem to: http://www.parowozy.pl/skansen/retro/retro2008/ więc może jednak ... ale nie o 21, i w tym roku te kursy zostały zawieszone).
Do PK5 poszliśmy inną drogą niż cała reszta - niestety nie udało nam się dzięki temu manewrowi nikogo wyprzedzić. Dalej już trochę z górki po równym podłożu, wchodzimy na grań i po raz pierwszy (niestety nie ostatni) widzimy ludzi wracających z punktu. Na szczęście wyszliśmy około 100 metrów od PK6 - podbijamy i lecimy dalej. Do świtu jest coraz bliżej, gdy schodzimy skrótem do doliny Raby możemy w końcu wyłączyć czołówki. Krótki posiłek i odpoczynek w zamkniętym barze (sklepie?) i podchodzimy ostro pod Mały Szczebel. Dochodzimy do grani, szukamy czarnego szlaku i ... okazuje się, że trzeba zejść ponad 200 metrów w dół do jaskini i PK7. Do PK8 droga wiedzie przez Szczebel, ostre podejście i paskudne zejście po kamieniach. Przy zejściu kolejna zmyłka, która kosztuje nas 10-15 min drogi naokoło.
W końcu żurek, herbata i zmiana skarpet. Zapowiada się, że będzie znowu padać, na szczęście w połowie do PK9 rozpogadza się. Za tym punktem dopada mnie kryzys, puszczam resztę grupy przodem wypijamy kupione we wsi izotoniki i wolnym krokiem ruszam za nimi. Spotykamy się w PK10, w drodze do PK11 część idziemy razem. Za PK11 wlokę się coraz wolniej, razem z paroma chłopakami wybieram wariant omijający Mogielnicę (naprawdę nie chce mi się podchodzić). Niestety błądzimy w labiryncie stokówek, których w większości nie ma na mapie, oddzielam się od nich i idę do góry w kierunku grani, ostro bez szlaku - czuję przypływ sił bo to już tak blisko końca. Trafiam w końcu na zielony szlak i dłuższą ale pewniejszą drogą dochodzę do PK12, jestem pół godziny za Dorotą i Piotrem. Schodzę drogą asfaltową w dół, moje stopy protestują, ale idę dalej. Dołączam do grupy, która idzie wariantem, który mi też chodził po głowie. Kiedy jednak trzeba podejść do góry, zostawiam ich i idę drogą na azymut - wyprzedzam ich o pół kilometra i dochodzę do PK13. Słońce powoli zachodzi gdy schodzę do Limanowej, razem ze mną idzie też grupa z psem (mijaliśmy się już od PK6). Podobno to nie pierwsza taka wycieczka czworonoga (wcześniej zaliczył Maraton Pieszy w Puszczy Kampinoskiej).
Najdłuższe są ostatnie kilometry, wchodzimy do Limanowej, na parking przed metą - oddaję plecak i kijki Dorocie i pędzę do mety. Podbijam i czas 26:59 - dzięki temu będę miał wspólne zdjęcie w niedzielę ze wszystkimi z zespołu.
Posiłek regeneracyjny jem prawie zasypiając, podróż do szkoły z Piotrem pamiętam jak przez mgłę. Szybki prysznic, zawijam się w śpiwór i zasypiam w trzy sekundy, nie przeszkadza mi zapalone światło i hałas.
Obiecuję sobie wrócić za rok i przejść całość w szybszym tempie - wiem, że muszę bardziej wzmocnić kolana i ramiona, które bolą od kijków. Kto wie, może jeszcze jedna setka w tym roku?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeszcze jedna setka?? halo, halo? nie bede miala z kim biegac moich ukochanych połóweczek ...
OdpowiedzUsuńto już przestaje być RUNNING ... i powoli zostaje ADVENTURE, a przede wszystkim CHALLENGE :-)
Janek - gratulacje!!!!
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńhttp://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=5&code=13195&bieganie
Miki - czy to jakis mały trening w ramach operacji NY?? ;-)))
OdpowiedzUsuńSą juz wyniki: http://kierat.webpark.pl/#kom
OdpowiedzUsuńDorota: 123 (10 wśród kobiet!!! tylko 15 kobiet dało radę ukończyć dystans 100km), Janek 141 czyli tuż za Dorcią
Janek Tobie też gratulacje :)
OdpowiedzUsuńA może ten : http://www.nawigator.net.pl ? Blisko, i nie po asfalcie jak kaliska setka :) No i jeszcze latem (o ile lasów nie zamkną)
OdpowiedzUsuńKarolina - połóweczki - to zawsze i z przyjemnością w ramach treningu ;)
OdpowiedzUsuńa moze w sudety??
OdpowiedzUsuńhttp://www.osir-boguszow.eu/kalendarz-36.htm
3 dystanse do wyboru: 42, 75 i 100km. Kameralna impreza.
Tak troche za wcześnie - a w lipcu planuję "obóz" kondycyjny w górach i sierpniu będę pewnie w szczytowej formie ;)
OdpowiedzUsuńJanku, ja również gratuluję przebrnięcia przez ten hardcore:)!!!
OdpowiedzUsuń