Jestem chyba jedyną osobą w naszym teamie, której zdaza się biegać rano. Tak było wczoraj. 4600 m, 32 min. Zawsze coś.
Wieczorem byłam u ortopedy i poza tym, że jestem przykurcz (a raczej moje mięśnie) to dodatkowo mam fałd w kolanie, pochodzący od prababci małpy, któremu jak robi się ciasno to lubi poboleć. USG ma go ostatecznie obnażyć i albo będzie do uspokojenia, albo do wycięcia :))
wtorek, 10 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Edit, podziwiam Cię że jesteś w stanie biegać rano! Ja tez bym bardzo chciała ale nie mam siły się zwlec z łóżka wcześniej niż na ostatnią chwilę...
OdpowiedzUsuńLiczę na to że jak sie zrobi cieplej i przyjemniej - będzie jakoś łatwiej
Szkoda że nie będzie cię w Poznaniu...
też podziwiam. dużo bym dała za poranne wstanie na bieganie:/ chwilowo wydaje mi się niewykonalne. ledwo wstaje żeby zdążyć Jurka na trening na 8:00 zawieźć:/
OdpowiedzUsuń