niedziela, 18 lipca 2010

Zaległości


Dawno nic nie opisywałem na blogu a wiele się wydarzyło przez ponad dwa miesiące. No cóż, tak dużo biegamy, że brakuje czasu na pisanie ;-)
Ale po kolei.
Po Dąbrowie Górniczej czas przyszedł na nietypowy dystans 10 mil (16km 90m) w Kątach Wrocławskich. Ciekawa trasa (miasteczko i las) choć czasami trzeba było uważać na leśne błotko. Życiówki mieliśmy zapewnione, wystarczyło tylko dobiec. Pogoda wymarzona dla biegaczy (było pochmurno i chłodno), ale nie dla kibiców, których przywieźliśmy ze sobą. Jednak wola walki nie pozwoliła nam na leniuchowanie i od startu zaczęliśmy walkę o dobre czasy każde z nas swoim tempem. I udało się. Jednak po przekroczeniu lini mety okazało się, że podczas zamieszania w trakcie zapisów zamieniliśmy z Natalią numery startowe i zostaliśmy ZDYSKWALIFIKOWANI! A miało być tak pięknie, ponieważ Natalia wywalczyła pudło w swojej kategorii! Ale pamiątkową statuetkę i tak od organizatora otrzymała (właśnie wczoraj).
Na następny bieg do Rudnik (Pętla Rudnicka na dystansie znowu nietypowym - 13,3km) Natalia pojechała sama. Ja w tym czasie pokonywałem górskie bezdroża Rumunii. I znowu życiówka ;-)
Kolejny tydzień i kolejny bieg: Mistrzostwa Polski Weteranów w Półmaratonie w Murowanej Goślinie pod Poznaniem. Tym razem wystartowaliśmy już razem. Ja po długiej i ciężkiej podróży (z Rumuni do Warszawy 28 godzin, po drodze zalane drogi na Węgrzech w Słowacji i w Polsce) miałem marne szanse nazrobienie dobrego wyniku. Upał był wtedy niesamowity - jak na tamte czasy - ponad 20'C i cały czas w słońcu. Dla mnie był to jak do tej pory najcięższy półmaraton. Na mecie długo nie mogłem dojść do siebie. Natalia dała się pokonać tylko dwóm zawodniczkom i została Brązową medalistką MPW i co najważniejsze zarobiła pierwszą kasę na bieganiu! Bardzo sympatyczna impreza w uroczej miejscowości. Warto tu przyjechać.
Niestety temperatura każdego następnego biegu rosła. Dosłownie. Było coraz upalniej.
Doskonale zorganizowany i ze świetną atmosferą był bieg, którego trasa wiodła na pograniczu Polsko-Czeskim: Kietrz-Rohov. Upał. Jednak duża ilość punktów z wodą i kurtyny wodne pomogły pokonać trasę. Wspólny finisz, niesamowita wyżerka i upominki dla każdego uczestnika biegu (dywaniki łazienkowe lub samochodowe) to wszystko będziemy długo wspominać. I najważniejsze: kolejne pudło dla Natali i tym razem komplet obiadowy w nagrodę.
Kolejnym nietypowym sprawdzianem był Bieg Śladem Konia we Wrocławiu na dystansie 4,3km. Krótko mówiąc wystartowaliśmy po czwartej gonitwie a na czas biegu tor zamknięty był dla ruchu konnego. I kolejne pudło dla Natalii tym razem najwyższy stopień.
I wreszcie przyszedł czas na nasz Bieg Opolski. Trochę pomagaliśmy przy jego organizacji. Cały bieg odbywał się na wyspie z dala od miejskiego zgiełku, po wałach nad Odrą, koło ZOO. Świetna impreza z rodzinną atmosferą i biegami dla dzieci (wszystkie były nagradzane). I tu ciekawostka: na swój pierwszy start zdecydowała się moja mama i ukończyła bieg a sztuka ta w tym upale nie udała 11 zawodnikom!
Bezpośrednio po biegu spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę w Bieszczady! Nareszcie! Góry to jest to. Udało się nawet trochę pobiegać i zrobiliśmy pierwsze przymiarki na trasie Rzeźnika ;-)
Ciekawe ilu z Was doczytało do tego miejsca?
Wczoraj było znowu lokalnie i w upale jakiego do tej pory nie doświadczyliśmy przebiegliśmy Dobrodzieńską Dychę. Na pocieszenie: rycerze pod Grunwaldem mieli znacznie gorzej. Znowu wspaniała atmosfera i kolejne pudło dla Natalii, tym razem 3 miejsce wsród zawodniczek z Opolszczyzny! Parę słów o biegu znajdziecie w naszej prasie.
W przyszłą sobotę widzimy się na Nocnym Biegu Powstania Warszawskiego!!!
:-)

2 komentarze: