Właśnie udało mi się zrobić życiówkę we wczorajszym półmaratonie. 2:37:11, tak wolno jeszcze nigdy nie biegałem… W tym czasie "posiadłem wiedzę" na temat właściwego ułożenia skrzydełek do biegania i do latania, przyswoiłem sobie wyczyny agenta Stirlitza w Berlinie, nasłuchałem się na temat pośladków wyprzedzających nas facetów w rajtuzach i na temat facetów w ogólności, w tym możliwości ich percepcji czego w życiu im potrzeba i wiele, wiele innych prawd, o których nie miałem zielonego pojęcia. Nie ukrywam, że miałem chwile zwątpienia, a to starałem trzymać się nieco na uboczu, ale i tak koszulka mnie zdradzała, innym razem
próbowałem oderwać się od peletonu, ale po chwili i tak wracałem pokornie. Na koniec dałem się wkręcić w finisz, mając cichą nadzieję, że nikt mnie nie zauważy i jakoś przemknę przez tę metę. Jak widać były to płonne nadzieje.
Zobaczymy jak będzie następnym razem…
poniedziałek, 29 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jeden bieg tysiące wrażeń :) chłopie, ale zrobiłeś interes :)))
OdpowiedzUsuńNie zaznaczyłem, że byłyście wspaniałe, ale to jest przecież oczywista oczywistość;) wystarczy popatrzeć na zdjęcia...
OdpowiedzUsuńWszyscy wykręciliśmy niezłe życiówki heheheh ;))) Tak to ja mogę biegać, ale muszę mieć Zdzicha w zasięgu wzroku, bo to pomaga :)))
OdpowiedzUsuńWidzisz Zdzisiu! Teraz możesz się chwalić co bieg że bijesz życiówkę i bez stresu ją pobijesz :-)
OdpowiedzUsuńBaaaardzo fajny bieg, super że biegł z nami niebieski pierwiastek męski i tak dzielnie nas poganiał. Do następnego!
Kochani, ja też Wam dziękuję, bo to był mój najprzyjemniejszy bieg. A Ździsiu był po prostu boski :) dziękuję też Bartkowi i Michałowi za fajną asystę rowerową.
OdpowiedzUsuńDziękuję WAM wszystkim za miłe słowa;)
OdpowiedzUsuńW takim razie deklaruję, że będę już biegał z WAMI ZAWSZE:)))