poniedziałek, 1 marca 2010

XXX Półmaraton w Wiązownej

nim się wypowiedzą po kolei wszyscy biegnący i nie tylko jak było ;-) wrzucam na szybko fotki

a było naprawdę przesymaptycznie przede wszystkim, pogoda dopisała, towarzystwo w doli i niedoli także :-)

10 komentarzy:

  1. W krótkiej przerwie na kawę piszę :
    W Wiązownej było dla mnie tak samo stresująco jak w zeszłym roku. Może o tyle mniej że juz znałam trasę więc wiedziałam że się nie zgubię.
    Ale śmiać mi się chciało z tych wielkich planów "że za rok będzie zemsta, że odwet, że już Wiązowna nas nie zmiażdzy" :-) Ha ha ha - ładna mi zemsta!
    Pogoda faktycznie dopisała piękna, nasza drużyna wzbogaciła się o kilka nowych sympatycznych twarzy, po drodze też kilka znajomych twarzy z obozu, medali co prawda dla mnie nie starczyło ale starczyło bigosu regeneracyjnego - na metę wparowałam słaniając sie z głodu (dlatego nie ma mnie na zdjęciach - ratowałam życie jedzeniem ;-)). W zeszłym roku bolało mnie generalnie wszystko, a w tym roku już "tylko" biodra i kolana - jest więc progres. O kilka minut poprawiłam czas z zeszłego roku nawet!
    W ogóle bardzo bardzo dużo ludzi biegło. Zdaje się że w tym roku wszędzie będzie tak dużo ludzi!
    Bardzo sympatyczny bieg, dużo śmiechu, świetne towarzystwo, prywatni fotoreporterzy (Aga! jesteś kochana!) i support na finiszu...
    Dzięki za miłą niedzielę, do zobaczenia za miesiąc!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, gratuluję wyniku :-)
    Do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuję się pod relacją Kasi. Do mścicieli nam jeszcze daleko :)) Nie wiem czemu znów miałam kryzys na 15 km, bo biegło mi się dość dobrze i równo i nagle opadłam. Żałuję, że Kasia mi trochę uciekła, bo miałam cichy plan, że na metę wbiegniemy razem. Niemniej poprawiłam czas chyba o 12 minut, więc i tak sie cieszę.
    Moje gratulacje dla Agi, która zrypana górami nie zrezygnowała ze startu i całkiem nieźle pobiegła.
    I na koniec motto Pana Henryka (dziadka Marceliny): "Nawet jak jestem ostatni to i tak mam pierwsze miejsce wśród tych, którzy nie odważyli się biec"
    Pamiętajmy o tym wszyscy.
    P.S. dziękuję, że byliście tam ze mną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujmy wszyscy, że ten bieg był wczoraj, przy pięknej pogodzie. Pomyślcie tylko, co by się działo, gdybyśmy biegli w dzisiejszych warunkach pogodowych. Wiatr, ziąb, deszcz... To byłaby masakra

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo podoba mi sie motto Henia! :-)

    wszyscy spisaliśmy sie na medal (szkoda, ze ich zabrakło) i brawa należą sie całej ekipie! za walkę do końca - co było widać! i pobilismy chyba rekord w ilosci odebranych pakietów na 1 osobę, hihihi (nawet za Mikołaja i Tomka udało się odebrac)
    Rafał, Arek, Zdzisiu, Wiola, Dariusz, Lila, Paweł dokonali małej zemsty w naszym imieniu :-) DZIEKI!!! i mnie to satysfakcjonuje! :)

    Jesli wróce do Wiązownej biegać - to na bigosik

    OdpowiedzUsuń
  6. Hasło Pana Henia jest po prostu cudowne!
    Przepiszę je sobie tu jeszcze raz:

    NAWET JAK JESTEM OSTATNI TO I TAK MAM PIERWSZE MIEJSCE WŚRÓD TYCH, KTÓRZY NIE ODWAŻYLI SIĘ BIEC!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że hasło zrobi furorę, jak tylko tata mi je powtórzył (dyskutowali trochę z Heniem przd i po biegu )

    OdpowiedzUsuń
  8. Primo: Pan Heniu rzadzi :)
    Secondo: wszystkim gratuluje wyników!
    Atmosfera rzeczywiscie fantastyczna od samego początku do konca, pogoda zresztą też na medal, nawet wszelkie nożne kontuzje (że o swieżo zdiagnozowanej skoliozie nie wspomnę) odpusciły sobie, słowem wszelkie warunki ku dobremu bieganiu spełnione zostały. A o dobrym bieganiu, jak wiadomo, nie wynik decyduje, a finish, czyli to, w jakim stanie sie wbiega, tudzież wkracza na metę. Ja wkroczyłam szczęśliwa, że już koniec :)W szkolnej werandzie czekał na mnie niewierny Rafał, który, pomimo ślubów ("i nie opuszcze Cię aż do 2:00) porzucił mnie na 200-tnym metrze (od startu poczynając), próbujac ułaskawić mnie bigosem. Potem szybciutko do domu, z domu, żeby nie zasnąć i ku regeneracji na basen. Tam parę machnięć stopą, jeden podbieg z Matyla na zjeżdzalnię (bolesny) i chwila relaksu w jaccuzi. I wreszcie zasłużone consumazione :)
    To był zdecydowanie udany dzień.

    OdpowiedzUsuń
  9. I mnie również przeszła ochota do zemsty zeszłej niedzieli:) Generalnie mam wrażenie, że to Wiązowna się na mnie sromotnie zemściła! Mój czas był gorszy od zeszłorocznego o całe 4 min. i widzę wyraźną tendencję do uwsteczniania się - z każdym startem jest coraz gorzej:( Z jednej strony - tygodniowa zimowa wspinaczka w tatrzańskich ścianach wyssała ze mnie wszystkie siły i całą energię (w ostatnim tygodniu nawet wchodzenie po schodach na I piętro było dla mnie męczące), a z drugiej totalny brak treningów zrobił swoje. Wnioski dla mnie są następujące (takie oczywiste!): 1. aby mieć wyniki trzeba ciężko pracować i trenować (ja tego nie robiłam, przynajmniej nie w temacie biegania!)- nigdy w życiu nie miałam tygodnia, w którym biegałabym codziennie, jak niektóre moje dzielne koleżanki :) 2. słuchać swojego organizmu - a on po powrocie z gór krzyczał "żadnego wysiłku!!!!", ale ja nie pobiegnę...?:))) Oczywiście towarzysko - jak zwykle - super!!! Dziękuję wszystkim za fantastyczną zabawą - Kasi i Edit za wspólną pierwszą połówkę połówki:))) i gratuluję wszystkim super wyników!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. moja relacja tutaj
    http://koszyczek.wordpress.com/2010/02/28/xxx-polmaraton-wiazowski/

    OdpowiedzUsuń