środa, 10 marca 2010

Trening wokół Ślęży: kolejne okrążenie

A miał być taki spokojny weekend. Jeszcze pięknego niedzielnego poranka nic nie wskazywało na to, co za chwilę miało się wydarzyć. Nagle, tuż po ósmej, zapadła niespodziewana decyzja: szkoda dnia - JEDZIEMY DO SOBÓTKI!
Szybkie śniadanie. Łyk herbaty. Pakowanie. Buty - są, ciuchy - są, izotoniki i batony - spakowane. W drogę!
Pogoda była wspaniała i z każdą chwilą po nocnych mrozach robiło się cieplej.
Dotarliśmy na miejsce przed czasem. Przy stadionie zbierała się powoli grupka biegaczy...i biegaczek, znacznie więcej osób niż przed tygodniem. Przebraliśmy się w aucie, bo ktoś rzucił hasło, że szatnia jeszcze zamknięta - czego pewnie nikt nie sprawdził, bo gdy skończyliśmy, wyszła pani i zapytała dlaczego nie wchodzimy do środka :). Tym razem, po ostatnich doświadczeniach, mimo temperatury poniżej zera, ubraliśmy się trochę lżej. I całe szczęście!Minęła jedenasta. Krótka rozgrzewka. Pamiątkowe zdjęcie. Ruszamy. Ekipa jak zwykle nawiedzona, część ostro ruszyła z kopyta. My tym razem wolniej - przecież to tylko trening!
Z nami do zabezpieczania tyłów "zostały" jeszcze dwie dziewczyny. Beata, która biega od baaardzo dawna i w tym roku planuje start w DWUNASTU maratonach (pierwszy za 2 tygodnie w Rzymie, potem Dębno, Hamburg...) i co tam te 58 lat (na zdjęciu obok Natalii)! I Karolina, dla której był to debiut na trasie półmaratonu (dotychczas max. do 10km), i która swoją przygodę z bieganiem rozpoczynała przed siedmioma miesiącami: rzucając palenie i ważąc 30 kg więcej! Byliśmy pełni podziwu. Oczywiście nie macie chyba wątpliwości, że obie dotarły do "mety".
Biegliśmy znacznie spokojniej niż ostatnio, bez niepotrzebnej zadyszki i doskonale sprawdziła się zasada, że biegacza poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy ;). Na Tąpadłach byliśmy półtorej minuty później niż ostatnio a i tak pozwoliło nam to pokonać całą trasę szybciej o średnio 2 sek/km! Oczywiście bez żadnego przyspieszania na końcówce! I co ważniejsze samopoczucie po skończonym biegu było znacznie lepsze niż przed tygodniem. I tak trzymać! Sami przekonaliśmy się o tym, że nie należy dać się na początku ponieść owczemu pędowi, tylko rozpocząć spokojnie a i tak wynik będzie lepszy. Sprawdziła się cała książkowa teoria! Takie treningi są doskonałą nauką poznawania siebie.
Zdjęcia z treningu i jeszcze kilka fotek.

4 komentarze:

  1. jak czytam o trasie dookola ślęży to mnie skręca (choć ost i tak mnie skręca wiec to nic dziwnego) - z nerwów i niepokoju ;-)
    i tak się zastanawiam jaką przyjąć strategię aby ten bieg przeżyć z uśmiechem na ustach?? Kasia - help!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Karola, to proste: trzymaj się Natalii ;-)
    Podstawa to spokój!

    OdpowiedzUsuń
  3. Karol, łykniesz te górki jak bułke z masłem :))

    OdpowiedzUsuń
  4. chcialabym dać radę trzymać sie Natalii ale może sie okazac ze moje nogi nie będą w stanie zrealizować tej strategii ;-) hihihihi
    bedzie dobrze - jakoś sie doczłapie!

    OdpowiedzUsuń