niedziela, 24 stycznia 2010

Bieg na 3.300 Km cz.2

Gdy rano wstałem i zjadłem śniadanie mama kazała mi się szykować na bieg. Założyłem majtki, skarpety zimowe, trzy pary kalesonów, spodnie, bluzkę oddychającą, bluzę oddychającą, znowu bluzkę oddychającą oraz bluzę na suwak. Przygotowałem się już z mamą, Kasią i od razu wyjechaliśmy po Agnieszkę. Gdy cała ta 4 osobowa gromadka znalazła się w samochodzie, ruszyliśmy prosto na bieg. W szkole spotkaliśmy też Mikołaja. Chwile później wszyscy mają numery startowe i idą w stronę startu. Ja i Mikołaj chwile robiliśmy przebieżki, a reszta się rozgrzewała. Na starcie czekał na mnie Jasiek mój kolega ze szkoły, z którym miałem pobiec.
Trzy, dwa, jeden START!!! Wystartowała grupa, która biegnie na 9.900Km, czyli mama, wujek Paweł, Michał i Bartek. Biegł też mamy kolega z pracy w stroju jak narciarz. Za pięć minut startuje grupa z biegaczami, którzy biegną na 3.300Km oraz 6.600Km, czyli ja, Jasiek, Agnieszka, Edyta, Kasia, Pipi, a Ilona nie pobiegła, bo nie dojechała, coś z samochodem się jej stało. Mikołaj też biegł ale na 6.600km żeby zdążył na basen, biegł tak szybko że jak mama biegła jeszcze pierwsze kułko to Mikołaj ją zdublował.

Trzy, dwa, jeden START!!! Wystartowałem. Biegnę, a obok mnie Jasiek. Biegniemy. Idziemy. Gadamy.
-Kiedy, będzie meta? - zapytał Jasiek.
Rozglądam się, widzę kawałek niebieskiego materiału i od razu krzyczę – Już!!!
Na mecie czekał na mnie, właściwie nikt, ale można sobie wyobrazić, że ktoś na mnie czeka…

Jeszcze został mi jeden bieg żeby dostać medal, biegło się o wiele lepiej niż ostatni.
Wyprzedziły mnie osoby: Pipi, i inni. Wyprzedziłem osoby: Agnieszkę, Edytę, Kasię, i inni.

9 komentarzy:

  1. Najbardziej podobało mi się to że Jasiek mugł pobiec.

    OdpowiedzUsuń
  2. No Jerzyk, masz szczęście, że niewiedziałyśmy z Ągą kiedy będzie meta. Następnym razem Cię wyprzedzimy :))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jurek, świetnie Ci szło w tym biegu. Z Agą ubezpieczałyśmy Twoje tyły!
    Jak dla mnie - wyjątkowo piękny krajobrazowo bieg. Widoki ośnieżonego lasu rekompensowały ból podbiegów. Z powodzeniem stosowałam taktykę b) opracowaną kilka tygodni temu w Arturówku dzięki czemu serce nie wyskoczyło mi przez gardło i miałam siłę uśmiechać się do fotoreportera. Aha, i błogosławię swoją przezorność : "Pietrzak! tylko nie daj się skusić na 2 petle!"
    Mróz siarczysty, piękne słoneczko, ośnieżony las - idealne sobotnie przedpołudnie w dodatku w doborowym towarzystwie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dementuję! Nikogo nie dublowałem ;-) Tylko wyprzedziłem.

    OdpowiedzUsuń
  5. potwierdzam nie był to dubel tylko zwykła mijanka - sie lekko opiernicz*lam dodatkowo - przyznaje ... ale jakos tak motywacji na szybciej nie miałam
    za to teraz juz mam na kolejnę edycje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna relacja Jerzy. Jesteś bardzo dobrym komentatorem sportowym.
    Wujek Paweł

    OdpowiedzUsuń
  7. Edi, gratulacie za ukończenie biegu w niedziele!!!

    Mikołaj, mama mi muwiła że ją dublowałeś więc już nie rozumiem.

    Kasiu mam nadzie że dojechałaś zdrowo do Łodzi.

    Paweł ktedy morzemy do was wpaść na herbatkę (ok.3-4godziny)???

    OdpowiedzUsuń
  8. Jerzy problem jest taki, że w najbliższe 3 wekendy albo wy albo my jesteśmy na nartach i nie ma nas w domu. Musimy się umówić w jakimś terminie już po feriach. I nie tylko na herbatkę.

    OdpowiedzUsuń