Wstać trzeba było wcześnie, bo prom na start odpływał o 6:00. Całe szczęście byłem jeszcze na "czasie europejskim", więc nie było tak źle. Po drodze spotkać można było sporo wampirów i czarownic wracających z imprez i parad halloweenowych. Po promie jeszcze autobusy i ok. 7 byliśmy w wiosce przedmaratonowej.
Następne dwie godziny spędziłem na śniadaniu i miłej pogawędce z biegaczem z Cleveland, który brał udział w swoim 52-gim maratonie.
Potem krótka rozgrzewka, przejście na start, (na szczęście) krótkie przemówienie burmistrza NY, pytanie "Are you ready??" i zanim ucichł potwierdzający okrzyk, strzał z armaty i "New York" Sinatry w głośnikach.
Bieg muszę uznać za najlepszy w mojej dotychczasowej (póki co skromnej) karierze. Na całej trasie (poza mostami) były tłumy żywo reagujących kibiców. Dużo osób przyniosło pokrojone przez siebie owoce, wodę albo ręczniki papierowe. Ja, ponieważ to lubię, biegłem cały czas przy jednym z krawężników, machałem i przybijałem piątki. Tak przez ok. 35 kilometrów, bo później już byłem trochę zmęczony i tylko machałem :-) A propos kilometrów, to polecam bieganie tam gdzie jest imperialny system miar: 26 mil dużo lepiej psychicznie się znosi niż 42 kilometry ;-) Trasa była ciekawa, przebiegała przez 5 głównych dzielnic Nowego Jorku: Staten Island, Brooklyn, Queens, Bronx i Manhattan, z metą w Central Parku.Między dzielnicami biegło się po ogromnych mostach. Ostatnie 5 kilometrów było dość ciężkie, bo było dość górzysto. Było też sporo przygrywających zespołów muzycznych.
Miałem czas: 3:40.57 (albo 56, zależy od źródła). Biegło mi się bardzo dobrze do ok. 32 kilometra, potem trochę wolniej, ale nie było żadnego mega-kryzysu, tylko z kilometra na kilometr cięższe nogi. Niemniej końcówka dłużyła się strasznie.
Podobno zwycięzcom w osiągnięciu rekordowych wyników przeszkadzał wiatr, ale ja wiatru akurat w ogóle nie odczułem. Widać złej baletnicy... :-)
Atmosfera w samym mieście była niesamowita i jak wracałem do hotelu z medalem na szyi to co chwilę ktoś mi gratulował. A na mieście widziało się osoby z medalami na szyli jeszcze 3 dni po maratonie.
Zdjęć póki co mam niewiele, jak mi przyślą zamówione to wrzucę.
Tutaj jest oficjalna kolekcja, można oglądać ale są malutkie.
Moje międzyczasy:
5 km - 0:24:59
10 km - 0:49:02
15 km - 1:14:18
20 km - 1:39:55
Połówka - 1:45:40
25 km - 2:06:30
30 km - 2:32:33
35 km - 3:01:04
40 km - 3:29:00
Jeszcze trochę liczb:
8069 - moje miejsce (na 43741 - ukończyło 43475)
6791 - moje miejsce wśród mężczyzn
1117 - moje miejsce w kategorii wiekowej
37 - moje miejsce wśród Polaków (na 120)
2 - moje miejsce wśród Mikołajów (na 2) :-)
1 - moje miejsce wśród Łączyńskich!! :-)))
Podsumowując, jeżeli ktoś ma przebiec jeden maraton w życiu to niech będzie to ten nowojorski!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
CONGRATULATIONS!!! Choć ten Twój uśmiech od ucha do ucha na większości zdjęć świadczy, że nie sponiewierało Cię za bardzo :)))
OdpowiedzUsuńMiki - tylko pozazdroscic! GRATULACJE! juz wiadomo, ze to był najwiekszy maraton jaki sie odbył do tej pory... i sporo sie działo podczas biegu. Generalnie rywalizacja czołówki bardzo ciekawa była, i trzymala w napięciu.
OdpowiedzUsuńaTu ciekawe przebrania biegaczy (jakby ktos inspiracji szukal: wieza eiffle wygrywa w moich oczach): http://www.joemonster.org/art/12763/Najciekawsze_kostiumy_Maratonu_Nowojorskiego_2009
hihihi - fajne!
szkoda, że tych Twoich zdjec tak mało - ale zakładam, ze czekamy az przyslą "wieksze".
Gratuluję wyniku, relacji z "tym czymś" i tylko pozazdrościc wrażeń...
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiem gdzie będzie fotograf więc profilaktycznie staram się uśmiechać cały czas :-)
OdpowiedzUsuńhehe, dobra strategia :) Mikołaj - gratulacje! Twoj opis nawet mnie quasi biegaczkę nakłonił do myślenia o maratonie - trwało to dokładnie nanosekndę, ale jednak ;)
OdpowiedzUsuńziarnko zasiane :-) zobaczymy co wykiełkuje z niego!
OdpowiedzUsuń