środa, 8 lipca 2009

ślimakowy slalom

będzie o bieganiu pod Królikarnią ;-)
uświadomiłam sobie, że to miejsce jest niczym materiał na lekcje przyrody. Dobieg pod górkę do podbiegów to jakieś 2,5 km w jedną stronę. ścieżka idzie przy ogórdkach działkowych. od początku wiosny czymś tam pachnie. Najpierw chyba był bez (przyznaje ze raz nawet wróciłam do domu z niezłym bukietem), potem jaśmin, lipa, teraz jeszcze wiciokrzew i cos czego nazwać nie potrafię. Przykład na to jak bieganie zmienia się w węchowe wątpliwości i zagadki.
A dziś np. nie tylko droga do i z Królikarni, ale i ścieżki w parku byly pełne bezskorupkowych ślimaków (niczym inwazja albo klęska urodzaju ślimakowego). biegnąc balansowalam pomiędzy kałużami, błotem i ślimakami - sama nie wiedząc w co ewentualnie 'lepiej' wdepnąć.

btw przypomina mi się hasło, które w mojej głowie urosło już do mitu, a które to usłyszałam od kolegi Krzysztofa, maratończyka globtrotera i kosmopolity:
'maraton to bieg na 12 km, tych pomiędzy 30 a 42' . Fajne co? ;-)

a tak mi się przypomniało bo w ten weekend w planie mam oswajanie pierwszych 3 km maratonu ;-)

2 komentarze:

  1. Ja tez miałam slalom pomiędzy ślimakami wiślańskimi:))) Przedwczoraj zrobilam tu 10,88km, a wczoraj 37 minut treningu interwałowego (nie wim, ile wyszło, bo mój telefon nie złapał satelity - częściej nie łapie niż łapie, ale z 7 latarni zaliczyłam:)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Informuję Was, dziewczyny, ze te ślimaki nadwiślańskie dotarły już do Łodzi...
    Bleee....

    OdpowiedzUsuń