niedziela, 19 lipca 2009

Maraton pieszy w Opocznie - I did it !


Dotarłam na metę i się rozryczałam - jakaś kompletna masakra, nie wiem: wycięczenie, zmęczenie, ból stóp, tyłka, pleców, gorąco, - nie mogłam opanować tych łez, Maja na ten widok też się rozkleiła i będziemy miec syfiarskie fotki na finiszu, kurczę :-)

Kto to zapodaje takie dystanse? Dorota - ja nie wiem, byłam pełna podziwu dla Twoich wyczynów kieratowych ale teraz to ten podziw urasta juz do rangi słonia!!!


Ale w skrócie - zapraszam do galerii zdjęć - tam kolejne etapy zdjęciowo z krótkimi opisami. Większość zdjęć autorstwa Majki.

Co tu ściemniać - było ciężko, było MEGAgorąco - słońce chyba oszalało a my prawie non stop przez pola, pełna ekspozycja, gratisowe solarium, było wkurzająco boleśnie ale obyło się bez bąbli (Majka - jeden mały na pięcie).

Pierwsze 10km jeszcze z uśmiechami, do 20km też jeszcze uśmiechy i nadal gadka szmatka, 25.km zmiana skarpet i ratowanie się zasypką, na 30.km zaczął się kryzys i watpliwości czy może lepiej nie odpuścić, 35km na punkcie kontrolnym oklapłyśmy już na maksa no ale co było robić? potem się na 38.km napojone zimną colą i po przeprawie przez rzeczkę (stopy jakby otęchły) dostałyśmy speeda i podgoniłyśmy tępo przez kilka km. Ale jakieś 5 km przed metą juz praktycznie się nie odzywałyśmy, nie uśmiechałyśmy, próbowałyśmy jakoś poruszać nogami i przedrzeć się przez ostatni pole. A pole to było ko-lo-sal-ne! Boze, nigdy nie zapomnę tego pola!!!!

Meta, jak się okazało, nie była na 50.km ale na 52. km - ale co to jest 2 km, prawda? To jakby splunąć, nie? ;-)

Nie wiem ile razy używałyśmy słów na literę "ku", "sp", "je", "zje" itepe - ale generalnie chyba wyczerpałam limit tego słownictwa juz do końca zycia :)

Dziś, z jednodniowym dystansem, mogę powiedzieć ze jestem dumna ze doczłapałam i to uczucie przwaza - niemniej jednak kosztowało to sporo wysiłku...

5 komentarzy:

  1. Kasia, GRATULACJE!!! Jesteś wielka! :) Fotki są super! Najważniejsze, że się nie poddałaś i zawalczyłaś do końca. Za to ja z obawą zaczynam myśleć o naszym Nawigatorze :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie było to duże wyzwanie. Myślę, że Wam pójdzie o tyle łatwiej że Ty dużo chodzisz po górach a Karola zalicza już biegi na 30km i generalnie szybko biegacie obie. Więc po prostu pykniecie tą 50-tkę bez takiego gigantycznego zmęczenia i w takim czasie że znów mi będzie wstyd że się tak wlokłam ;-) Taka karma chyba już.
    Będzie na pewno super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! Mój najdłuższy dystans do tej pory to było ciut ponad 42 kilometry, a Ty już o 10 kilometrów więcej! :-)

    Zdjęcia i medale super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Duży "SZACUN" Kasiu, pogoda faktycznie nie nadawała się na tego typu "spacerki", zapewne ten medal będzie należał do najdroższych błyskotek, zdjęcia z opisami niesamowite, wypoczywaj na następne wyzwania..., bo widze że są coraz bardziej ambitne

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasia - wielkie gratulacje!!! Najwazniejsze że dalas radę! jestem ciagle pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń