piątek, 5 czerwca 2009
wczorajsze aby wolniej ...:)
Najpierw szukałam wymówek za tym, żeby nie biegać :) - zaczęło padać, ale tylko pokropiło i przestało :( później coś zjadłam, a przecież nie biega się z pełnym żołądniem, na koniec liczyłam, że moja nokia nie znajdzie GPS-a, a biegać tak bez oprzyrządowania....? - jak na złość znalazła :) Cała nadzieja w pulsometrze Karoli (to miał być trening na tętno), bo jakoś nie pokazywał mi tętna - pomyślałam, że chyba nie żyję, skoro cały czas jest 0 :) i wtedy przypomnialam sobie, żeby zmoczyć pasek :))) - zaskoczył i juz nie było wymówek. Miało być 5 km wolnego biegu ze skrupulatnym pomiarem tętna tak, jak to ostatnio zrobiłyśmy z Karolą. Okazuje się, ze jest to nieziemsko trudne - tak kontrolować się cały czas, zeby biec wolniej, a kiedy tętno skacze, zwalniać jeszcze bardziej - prawie do marszu. Oczywiście przyjemniej i skuteczniej jest robić to we dwie sztuki :))) To była prawdziwa udręka utrzymać je najpierw na poziomie 150-155 (pierwsze 2km), a później nie przekraczać 165. Tak, tak, u mnie to są takie parametry (nie wyobrazam sobie biegu na 130, takie to ja mam w spoczynku :))) Ale wiem, ze się da, bo Karola jest tego zywym przykładem :) no i uczy pokory i cierpliwości :)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aga, powodzenia w obniżaniu tętna :-) Niestety też musze nad tym popracować ale jak już biegnę tak strrraaasznie wolno to myślę że po co biec jak można szybciej iść :-)
OdpowiedzUsuńPS - ad. nokii - właśnie pan kurier przywiózł mi nowy telefon. mam weekend na rozgryzienie tego ustrojstwa...
to juz kolejna rzecz, ktora uczy pokory i cierpliwosci (na lotnisku czy w górach jest przecież tak samo).
OdpowiedzUsuńdla mnie - mega nerwusa, i niecierpliwca - to mocowanie się z własnymi słabościami w pewnym sensie (czy tez z charakterkiem)
Myślę, że za rok w Wiązownej to już to tętno będziemy mieć ogarniete i odpowiednio niskie