wtorek, 2 czerwca 2009

truskawkowe szaleństwo :)))

I znowu las, a jak las to leśne ścieżki, nie zawsze ubite, czasem piaszczyste, czasem pod górę :) Brrr, przy życiu trzymała mnie jedna myśl: "dasz radę, na Wesołej Stówce było dużo gorzej" :) Generalnie wiem juz jedno - nie lubię sie scigać w lesie! W lesie to ja sobie mogę pospacerować w miłym towarzystwie, pojeździc na rowerze, ewentualnie jakiś niezobowiazujący trening "popełnić", ale startować nie lubię i juz!!! :) Jednak II Bieg Truskawki, choć momentami, trudny, był bardzo udany - ze względu na atmosferę, doborowe towarzystwo, fajne koszulki i opaski, które robiły furorę :) i pogodę, bo co by nie mówić - na biegu mielismy super pogodę. No i finisz baaaardzo mi sie podobał - to, ze wbiegaliśmy we trójkę na metę, trzymając sie za ręce mocno mnie zmotywowało, bo pewnie, gdybym finiszowała sama odpuscilam tempo, a tak nie dało rady, bo Arek z Karolą tak mocno ciągnęli, ze gdybym nie dotrzymała im kroku pewnie bym nosem metę zorała :)))

4 komentarze:

  1. Musisz wpaść na bieg do Kabat. Tam jest płasko jak na lodowisku prawie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli nie tylko hormony zapomnienia ale też wspólne finiszowanie za rękę ma w sobie coś magicznego, i wydobywa nieistniejącą siłę z nóg,hihihi.
    na to wychodzi - bo mi się też to bardzo podoba ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi biegło sie świetnie. Poza tym momentem w deszczu :-/ - nielubie :-] - nawet po piachu szło mi całkiem dobrze.
    Szkoda tylko że całą impreze przypłaciłem poteżnym atakiem zapalenia zatok :-/
    ale dzis juz dobrze - może już w weekend wróce to biegania.

    OdpowiedzUsuń
  4. To kara za to, że mnie zostawiłeś po 5 km hi,hi,hi...:)))

    OdpowiedzUsuń