niedziela, 17 maja 2009

po Łodzi - choćby potop

albo: po potopie - tylko do Łodzi :-)
Kochani, było po prostu świetnie. Jak dla mnie chyba najfajniejszy z dotychczasowych biegów - czekałam na mega-kryzys koło 17-18-ego km (jak zwykle) a tu "nagle" się zrobiło 20km, koniec był na zbiegu i Karolina wpadła na pomysł bicia mojej zyciówki - pobiłam tym razem o minutę więc za jakieś 27 biegów powinnam złamać 2 godziny jak tak dalej pójdzie!
Biegłyśmy w sympatycznym towarzystwie z Torunia tworząc półmaratonowo-maratonową grupę wsparcia (w skrócie Póma - halo? czy kwalifikujemy się na twarze Pumy? halo? czy to czyta jakiś sponsor?)
Nie, no generalnie mam jakąś pustkę w głowie po tym biegu. Karolina, weź cos napisz bo ja nie mogiem... Jestem zachwycona tym biegiem, nawet na masaż (na 4 ręce!) się załapałyśmy! I miałyśmy prywatnych paparazzi i wogóle w następnym roku zapraszam nie-od-wo-łal-nie do Łodzi!

5 komentarzy:

  1. Karola - dwa dni pod rząd 20km - super - teraz nie pozostaje nam nic jak tylko czekać na Twoją relację z maratonu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny, no jestem pełna podziwu dla Was i szczerze zazdroszczę tak fajnego biegu. Marzy mi się nie padać na pysk. Kasiu wielkie gratulacje za rekord :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. acha, no i swietnie wyglądałyście w tych spódniczkach !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje!

    Czy to prawda, że po medal trzeba było wejść gdzieś na drugie piętro?

    OdpowiedzUsuń
  5. nieeee, nam powiesili na szyjach zaraz za metą :-)
    Generalnie nie dotknęła nas chyba żadna wpadka organizatorów, o których głośno na forach. Chyba dlatego ze biegłyśmy na tyle wolno żeby dać orgom czas na naprawianie problemów on-the-fly :-)

    OdpowiedzUsuń