wtorek, 5 maja 2009
back to reality :)
Po trzech tygodniach nieobecności, wykonaniu planu - tym razem pod górę - i zdobyciu Island Peak'a (6189 m) - mojego pierwszego himalajskiego szczytu jestem z powrotem i witam Was serdecznie :) Coś mi się wydaje, że ta "moja Góra" to był pikus w porównaniu z tym, co Wy tu wyczynialiście :) te wszystkie maratony, biegi, treningi...! Kurczę, jak ja to nadrobię? :))) A podobno biegnę w jakiejś sztafecie za 2 tygodnie hi, hi, hi! Macie jeszcze szansę wymienić mnie na sprawniejszy model, bo nie ręczę za moją kondycję biegową :) Owszem, tłuc czekanem i rakami w lód mogę, i to nawet mocno, ale za nic nie jestem w stanie przewidzieć, jak pobiegnę. Może uda mi się potrenować, ale muszę wrócić do rzeczywistości i zejść niżej, bo głowa wciąż mocno w górach, gdzieś na granicy 8000 m :) bo apetyt rośnie w miarę jedzenia :)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Własnie - Miki - mamy juz potwierdzenie z Wesołej stówki?? coś wiadomo? możemy sie oficjalnie chwalić w jakich teamach startujemy? ;-)
OdpowiedzUsuńGratulacje wejścia na szczyt. Po takim wysokogórskim treningu bieganie będzie jak bułka z masłem.
OdpowiedzUsuńPotwierdzenie stówki mam telefoniczne na razie. Czyli można się chwalić ;-) Chociaż być może jeszcze jedna zmiana personalna.
Hej Aga!
OdpowiedzUsuńGratulacje! Wyobrażam sobie jak tam musiało być... zimno :-)
Dzięki za gratulacje! Kasiu, wcale nie było tak zimno, w nocy było na minusie, ale w dzień piękna słoneczna pogoda :)
OdpowiedzUsuń