Kochani, kierowniczka Karola mnie zdyscyplinowała do napisania, wiec donoszę.
Już drugi tydzień bigam codziennie rano (no nie o 5.45 tylko przed 7). Robię około 50 min biegu w tempie ok 7 min/km, bo dłuższe dystanse mnie nudzą no i męczą oczywiście :) ale cieszę się, że udaje mi się wstać i wyjść. Niestety bieg w tempie 6 min/km jakie miałyśmy w lany poniedziałek na szalonej maryśce na dystansie 5 km doprowadził mnie prawie do zawału. Muszę coś zrobić, żeby nie umierać przy takim tempie, bo ja w przeciwieństwie do Karoli nie mam problemu ze zwalnianiem :))))
z niusów z ostatniej chwili - byłm dziś z moją wierną psiną u weterynarza i niestety pani doktor stwierdziła, że 11 letni owczarek niemiecki (podobno te psy mają często problemy z układem ruchowym na starość) nie wyrabia na moich treningach i że potraktowałam go z grubej rury :))
Muszę więc teraz oprócz budowania własnej formy pracować nad Kamciem - rozpisac dietę, ułożyć trening i kupić pulsometr, a na 12 urodziny zażąda pewnie koszulki teamowej :))))
środa, 15 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
CO-DZIEN-NIE ?????????????
OdpowiedzUsuńEdit! Po prostu nie wiem co powiedzieć!
jak Wy to robicie ze macie sily aby biegac rano??????
OdpowiedzUsuńja mam średnio siłę... i generalnie jakaś słaba rano jestem jak biegam. Ale do wstania mobilizuje mnie myśl, że wszystkie wieczory spędzam na bieganiu i w ciągłym niedoczasie. Zaliczam bieg rano i wieczorem mam czas na inne sprawy.
OdpowiedzUsuńpodziwiam - Was obie - za regularność i poranną motywacje!
OdpowiedzUsuńtak prawdę mówiąc to regularność jest jedyną rzeczą, która mnie ostatnio w bieganiu cieszy. Formę mam fatalną i w ogóle nie widzę postępów :(
OdpowiedzUsuń