![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3ttF3wgGj1Yh9d5Dl38EPMi7zImmAAx1IIaVGeR-OLakcwx-S6Jb1LCEN1FxZyDI1YRvaWdzJOzVG_BtNvveeEJupt_3PCJDftJ0W9KylAI2KbOLbo8WnTjSPwQcGSZm_naixW0tVu054/s200/20090419175.jpg)
Mój czas: 3:58:21 (netto). Miejsce: 511 na 751.
157 miejsce w kategorii wiekowej. Trzecie (!!!) miejsce w kategorii Mikołajów ;-)
Mimo lekkiej zajezdni o tym maratonie mogę się wypowiadać tylko w superlatywach. Organizacja wzorowa: wydawanie numerów błyskawiczne (chociaż uczestników mało, więc nie było to trudne), na pasta party ledwo co zjadłem porcję, świetnie zaopatrzone stoiska ze sprzętem sportowym (kupiłem buty i spodenki), po biegu nie zabrakło medali ;) , był ciepły, pożywny posiłek, spory pakiet regeneracyjny (z piwem Żubr).
Sama trasa składała się z trzech pętli po ok. 14 kilometrów każda. Nie wiedziałem czy nie będzie to deprymujące, ale okazało się w porządku. Dystans był oznaczony co kilometr, więc w odległości mniej więcej 50 metrów od siebie, co jakiś czas, stały tabliczki 3km, 17km, 31km. Pierwsze okrążenie biegłem luźno, więc te kolejne nie przeszkadzały. Na drugim okrążeniu (mniej więcej w połowie) już było trochę sztywno, ale myślałem sobie, że jak następnym razem tu będę to będzie np. już tylko 6 kilometrów do mety. Od 29 kilometra już uprawiałem "bieg do punktu żywieniowego", przy którym piłem albo jadłem idąc szybkim spacerem. A punkty były co ok. 2,5 kilometra, więc mobilizowało do biegnięcia bez postojów. Jeszcze chyba mi nigdy tak bardzo nie smakowały banany i pomarańcze jak na ostatnich dwóch punktach :-)
Skoro o punkach, to były obsługiwane przez dzieciaki, które podchodziły do swoich obowiązków z bardzo dużym entuzjazmem.
Trasa były w miarę płaska. Było kilka miłych zbiegów, a co ciekawe podbiegów nie pamiętam, więc musiały być bardzo delikatne. Biegliśmy przez Dębno i dwa małe miasteczka Dargomyśl i Cychry. Przy trasie było mnóstwo rodzin cały czas gorąco dopingujących a na ostatnim kółku zapraszających na przyszłoroczny maraton.
Przy "okrągłych kamieniach milowych" (5, 10, 15km...) stał zegar, więc nawet jak ktoś zapomniał zegarka (tak jak ja ;) to mógł kontrolować tempo.
Na takich kółkach trzeba się liczyć z dublowaniem. Pierwszy minął mnie już na moim 22 kilometrze! Ale potem jeszcze tylko ok. siedmiu.
Jedyną wadą jest spora odległość od Warszawy...
Muszę powiedzieć, że Dębno wskoczyło na pierwsze miejsce w klasyfikacji maratonów polskich, w których brałem udział.
Niestety już w sobotę rano bolało mnie gardło a w niedzielę wieczorem przerodziło się w jakieś mocne przeziębienie. Teraz leżę i się leczę. Między innymi dlatego Cracovia maraton odpuszczam. Poza tym bolą mnie stawy (kolana i kostki) i mięśnie trochę, i boję się, żeby mi się nie wdała jakaś kontuzja albo stan zapalny. A bieganie tydzień po tygodniu raczej w tym nie pomoże.
No i będzie okazja lepiej (albo nawet w ogóle) się przygotować.
MIKI - gratulacje!!!! jak sie ukazaly wyniki to też sprawdzilam od razu klasyfikacje wsród Mikołajów :-)
OdpowiedzUsuńSuper relacja, dzięki Miki. Prawie nabrałam ochoty, żeby wziąć udział w takiej imprezie.
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości i apetytu :))
No i dobrze, że odpuściłeś tą Cracovię, bo my koleżanki z drużyny martwimy się o Ciebie :))
Miki a pijesz ten spirytus z kroplą mleka? Pomaga?
OdpowiedzUsuńGratulacje za ukończone Dębno! Duże! Gratulacje!