Najpierw było mega zmęczenie i irytacja, bo wszyscy nas wyprzedzali. Tam w Wiązownej nieźle muszą wciągać, albo wąchać, już sama nie wiem, ale my tego nie bierzemy co oni :)))
Później były łzy na mecie, bo naprawdę byłam u kresu sił, a moje kończyny jakby nie moje były.
Ból i łzy zrekompensował posiłek regeneracyjny, najpierw bigosik od wiązowskiego koła gospodyń, a później pasta by Ula Woźniak.
Wreszcie powrót do domu, medal na ścianę, a zbolałe ciało do gorącej wanny.
W nocy czekała mnie jeszcze analiza wyników, które wskazują na to, że leszcze i oszołomy zostały w domu, a do Wiązownej przeniesiono eliminacje na Londyn 2012 :) Jednak jak się temu blizej przyjrzeć to pierwszą dychę zrobiłam w 1,18 h (tak jak na treningach), a ponieważ całość była w 2,35 h to oznacza, że drugą połowę trzasnęłam w takim samym czasie. Chwalić Pana! Udało mi się przedłużyć standardowy bieg treningowy do 21,097 km i dobiec do mety:)))) Czego chcieć więcej od pierwszego startu ........?
poniedziałek, 2 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Drogie Panie nie dość że zadałyście szpanu (te koszulki... ) , wykonałyście plan , to jeszcze dostałyście takie piękne medale (metalowe!!!!)tylko pozazdrościć samozaparcia i dobrej zabawy.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to podłapałyście bakcyla plany startowe macie ambitne w Łodzi 17.05 pewnie poznamy się na trasie...
A jeszcze jedno . Jak tak dalej pójdzie to KORONĘ MARATONÓW POLSKI wybrańcy zrobią w jeden rok :)))))
OdpowiedzUsuńTomek, i z tą koroną to się akurat nie pomyliłeś...
OdpowiedzUsuńMoże nie my "drogie Panie" ale ktos tu plnauje zamach na tą koronę :-)
Dzięki że mnie wczoraj zgarnąłeś z dworca!
Gratulacje! Po w sumie nie tak długich przygotowaniach już połówka!
OdpowiedzUsuńA medale były świetne!