start zaliczony, życiówki zrobione, pogoda dopisała, jedyne co nawaliło to organizatorzy... medali zabrakło (Dorocie sprzed nosa ostatnie sztuki rąbnęli), obiecywanych pączków i posiłku nie było... jakos tak slabiutko sie postarali.
a my? po za dobrze wybieganymi czasami, poznalysmy kilka sensownych i sympatycznych osob (biegajacych), spedzilysmy dzien w mily - wlasnym towarzystwie + Ewy, ktora nam kibicowala, i co najwaznijesze: spelnilysmy prosbe Edit: zemscilysmy sie za Wiazowna wyprzedzajac na finiszu (czyli od 6km ]:-> ) i nie dając się wyprzedzać ;-)
sobota, 14 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz