Ciesze się, że pobiegałam wczoraj - bo dzisiaj... ta pogoda... br....
Ale kiepścizna okropna. Najpierw walczyłam z kolkami, potem miałam wrazenie ze waze jakies 150 kg i autentycznie cieszyłam się jak już wracałam do domu.
Pocieszcie mnie ze tez Wam się zdarzają takie słabizny...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pewnie. Słabszy dzień każdemu się zdarza. Czasem zupełnie bez wyraźnego powodu :-)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na wcześniejsze pytanie: Wiązownej nie planowałem. Dopiero Praga.
Kasiu, ja też miałam wczoraj słabszy dzień i zostałam w domu z książką :)
OdpowiedzUsuńhi hi hi - doskonałe :-)
OdpowiedzUsuńMnie też często wzywa kanapa kiedy zaczynam zakładać getry, spodnie, koszulki, bluzy, polary, czapki itepe. A ona woła... woła mocno... :-)