czwartek, 4 marca 2010

Kierat wbrew nazwie to bardzo miła imprezka. Trasa zawsze ciekawa, orientacyjnie nie za trudna (ale zgubić się można). 30 godzinny limit pozwala na chwile relaksu (tu na zdjęciu w knajpie nad żurkiem z kiełbaską i jajeczkiem).
A do tego widoki wschodu słońca z Turbacza na Tatry o 3 rano - bezcenne.
Na sen najlepsza jest motywacja ( i dobre towarzystwo).
A najważniejsze aby skończyć to nie spóźnić się na start więcej niż godzinę.
P.S. Coś te zdjęcia nie chcą być tam gdzie ja chciałbym je umieścić.

1 komentarz: