poniedziałek, 1 lutego 2010

incognito gdzieś w górach

Jako że jesteśmu TU (na obozie kon*cyjnym) incognito (znaczy nie pokazujemy się nigdzie w koszulkach mogących powiązać nasze osoby z tymże blogiem) w składzie Iza, Kasia, Karola - nie mogę głośno napisać gdzie toczy się akcja niniejszej opowieści. a jest tak z wielu powodów. Przyczyny wszystkiego bada Sherlock Holmes, w którego to postac wcieliła sie na te kilka dni Kasia ;-) dzieje się dużo, żeby nie zanudzać notujemy (Sherlock notuje) skrupulatnie wszystkie najważniejsze hasła dnia każdego kolejnego i się teraz z Wami nimi podzielę (wybrałam z notatek Sehrlocka kilka):
- niektórzy są sobie w stanie specjalnie uszkodzic i kontuzjować łydkę coby usprawiedliwiać tym fakt bycia ostatnimi w grupie (to nie o nas:P)
- zasłuszane na sali: ja nie muszę sobie pomagać ręką, żeby wykonać to ćwiczenie
- niektóre znaki mają potencjał (choćby zły ale mają)
-proponujemy zostać i dziergać na szydełku zamiast biegać
- stan wyczerpania organizmu można ocenić po tym czy podczas budzenia ból pojawia się już przy otwieraniu oka
- "skoro ten facet ma na imię Zdzisław, to jak ma na imie ten drugi 'Zdzisław'?? " pyta Sherlock, a następnie rozwiązuje tą zagadkę podczas ćwiczeń rozciągających na popołudniowych zająciach na sali
- od dziś biegam tylko i wyłącznie kiedy muszę
- "no to idę" powiedział Jacek Biega i pobiegł
- między naszą trójką a Marines jest tylko jedna róźnica: Marines nie szydełkują a my TAK!
- rozmyślania w czasie powrotu z wieczornych zajęć na sali: jak nauczyć się śmiać prawym pośladkiem?
- poziom zmęczenia mierzymy od dziś poziomem bałaganu na półce z ubraniami ...
podsumowując - dzieje się naprawdę DUUUUŻOOO ;-) ale .... na środę mamy zaplanowane kąpiele solankowe, masaże u pana Marcina, inne atrakcje i WTEDY w końcu damy z siebie WSZYSTKO ... byle wtrwać do środy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz