Ha! świątecznie bieganie kojarzyć mi teraz będzie z tatuażami (zmywalnymi), fartuszkiem do gotowania, kserówkami z gazet (także tych z przyszłości), wypalarką, bieganiem w ulubionym lesie, bieganiem w nowych miejscach. oprócz tego wszystkiego święta przyniosły tablicę na najważniejsze medale (tylko najważniejsze!), i medal (nie za bieg, ale zdecydowanie najważniejszy!). w tym wszystkim
jeszcze 2 słowa o bieganiu około świątecznym:
- w środę, dzień przed wigilią biegalam tuż przed północą - warunki niczym jazda na lodzie - nie będę zanudzać długą historią, ale spotkało mnie wtedy coś niespodziewanego, miłego - coś co dało mi zastrzyk harmonii i spokoju tuż przed świętami.
- wczorajszemu (sobota) bieganiu towarzyszyły mysli: "po co ja to _wszystko_ jadłam"
- a dziś poznałam nowe, ciekawe miejsca do biegania takiego jak lubię, po lesie, z ładnymi widokami, urozmaiconym terenem i nawet błota nie było. trochę mnie te super miejsca zmasakrowały i przyznaje się, że końcówkę biegu przemaszerowalam - ale uroku trasy to nie odbiera. i jak herbata potem smakowała! mniam! :-)
Pozdrowienia ze środy 23 grudnia ;-)
OdpowiedzUsuń