Wreszcie, po infekcjach, szwach i zatruciach można było wreszcie pouprawiać sport. Najpierw basen a później bieganie. Dziesięć kilometrów, średnio 5:24. Udało się odstraszyć deszcz, bo jak wychodziłem to kropiło i zanosiło się na burzę.
Niniejszym uważam przygotowania do NYC rozpoczęte. Muszę jeszcze skompilować sobie jakiś trening.

jak widac na zdjeciu plan biegowy powinien uwzgledniac basen :-)
OdpowiedzUsuńbtw jak juz dobiegasz prawie do mnie to moglbys zajrzec na herbatke ;-)