Wreszcie, po infekcjach, szwach i zatruciach można było wreszcie pouprawiać sport. Najpierw basen a później bieganie. Dziesięć kilometrów, średnio 5:24. Udało się odstraszyć deszcz, bo jak wychodziłem to kropiło i zanosiło się na burzę.
Niniejszym uważam przygotowania do NYC rozpoczęte. Muszę jeszcze skompilować sobie jakiś trening.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTHWjvfjPX_k_4ObM3Z6XnV9xsq4o8iUzlmNSksv5wwo6o-cxaHWRbbujTFR5fyuIKRypte5BuZ9uCvNNh2z5exsOLOAWZvUaN26c0Ai33vJGLKQRogYh5lfzhNy7o6RKffz2zBAUHNgx0/s200/2009.07.06.jpg)
jak widac na zdjeciu plan biegowy powinien uwzgledniac basen :-)
OdpowiedzUsuńbtw jak juz dobiegasz prawie do mnie to moglbys zajrzec na herbatke ;-)